– Skierowaliśmy do KNF pismo z prośbą o zbadanie, czy w wypadku Intakusa miało miejsce wykorzystanie informacji poufnej. Chodzi o transakcje zawierane na kilka dni przed złożeniem przez zarząd spółki wniosku o ogłoszenie jej upadłości – tłumaczy w rozmowie z „Parkietem" Jarosław Dzierżanowski z SII. – W zawiadomieniu wskazaliśmy na dwa podmioty. To KNF oceni jednak, czy rzeczywiście doszło do wykorzystania informacji poufnych. Nasze wątpliwości wzbudziły transakcje zawarte przez spółkę Gant Development oraz przez prokurenta Intakusa. Zbieżność w czasie transakcji oraz złożenia wniosku o upadłość spółki budzą podejrzenie, że te podmioty mogły mieć dostęp do informacji, które mogły być podstawą podjęcia decyzji o sprzedaży akcji – dodaje.

Działający w branży budowlanej Intakus opublikował informację o złożeniu wniosku o ogłoszenie upadłości układowej 6 kwietnia. Dwa dni wcześniej na rynek trafiła informacja, że 27 marca Gant sprzedał 558,7 tys. akcji spółki. W efekcie jego udział w ogólnej liczbie głosów na walnych zgromadzeniach akcjonariuszy spółki spadł z 18,49 proc. do 14,88 proc. Prokurent Intakusa Iwona Kubicz-Ludkowska sprzedawała akcje pomiędzy  21?a 28 marca.?Pozbyła się łącznie 877,2 tys. papierów.

Co o podejrzeniach SII sądzą przedstawiciele Ganta? – Gant był tak samo zaskoczony powagą sytuacji w Intakusie, jak inni inwestorzy. Straty były jednak notowane przez spółkę już w ciągu roku, a po raporcie rocznym z odpowiednią adnotacją audytora było jasne, że wniosek o upadłość jest raczej przesądzony (raport roczny został opublikowany 19 marca – red.) – mówi Karol Antkowiak, prezes giełdowego dewelopera. – Co więcej, Gant nie miał przedstawiciela w zarządzie Intakusa ani w radzie nadzorczej. Zarzuty SII są więc całkowicie chybione. Chcieliśmy zmniejszyć straty wszystkich akcjonariuszy Intakusa poprzez fuzję z Budopolem (ta spółka w 32,99 proc. jest kontrolowana przez Ganta – red.), ale transakcja nie doszła do skutku nie z naszej winy – dodaje. Przedstawiciele Ganta poinformowali wczoraj, że transakcja nie doszła do skutku, ponieważ najwięksi akcjonariusze Intakusa nie wywiązali się z wcześniejszych ustaleń.

Z Iwoną Kubicz-Ludkowską nie udało nam się wczoraj skontaktować.