- Liczba spraw przyrasta. Widzę codziennie jak kancelarie prawne reklamują się w mediach społecznościowych. Klienci są bombardowani reklamami. Powiem wprost: to jest humbug. Dlatego będziemy walczyć i przeciwstawiać się forsowanemu przez tę stronę stawianiu sprawy – mówi Cezary Stypułkowski, prezes mBanku.
Jego zdaniem sektor bankowy uczynił dużo dobrego dla klientów w latach 2005-2008 (wtedy udzielano najwięcej hipotek walutowych). - Być może nie wszystkie elementy prawne były doskonałe, ale nie na tyle, aby można było kwestionować ważność tego typu umów. Można dyskutować czy niektóre z banków pobierały zbyt wysokie spready walutowe, to jest obszar dyskusji, ale nie powinna się ona toczyć czy umowy są ważne a klauzule w oparciu o tabele kursowe były abuzywne. – Jeśli ktoś kupuje w Niemczech za pomocą karty mBanku gazetę, korzysta z abuzywnej klauzuli, którą jest tabela kursowa. To jest to samo. Tak było w roku 2005 i tak jest w 2019. Pewna refleksja na ten temat, pogłębiona wiedzą, jest potrzebna i będę o to zabiegał – mówi Stypułkowski.
mBank ma hipoteki walutowe warte 17,4 mld zł (w tym 14,2 mld zł frankowe) stanowiące 16,1 proc. jego portfela kredytów brutto (niemal w całości to kredyty indeksowane do walut).
Stypułkowski przypomina, że w latach 2005-2008 nie był zaangażowany w polską bankowość (w większości tego okresu pracował wtedy w JP Morgan). – Dlatego mogę na chłodno ocenić co się wtedy działo. ZBP sugerował zarzucenie udzielania hipotek walutowych, ale i nadzór i sfera publiczna zachęcały do ich udzielania. Powody do tego były istotne, w Polsce brakowało kapitału. Szansy na to, aby za złote sfinansować przeprowadzoną wtedy ekspansję mieszkaniową, nie było, stopy procentowe w złotych poszybowałyby w górę – argumentuje Stypułkowski. Przypomina, że hipoteki walutowe pozytywnie wpłynęły na wzrost gospodarczy Polski i przyczyniły się do powstania ok. 775 tys. mieszkań.
- W Polsce nie ma mowy o kryzysie związanym z hipotekami walutowymi, które są dobrze spłacane – dodaje Ernest Pytlarczyk, główny ekonomista mBanku. Według jego oceny próba unieważnienia umowy przez frankowiczów to swego rodzaju próba wyjścia z zyskiem z de facto pozycji walutowej.