Takie dane wynikają ze styczniowej ankiety przeprowadzonej przez HRE Investments wśród banków. W tym przykładzie wynagrodzenie wspomnianej rodziny opiewa na 7,4 tys. zł netto miesięcznie. To znaczy, że na mieszkanie mogłaby pożyczyć prawie 90 razy więcej niż zarabia.
Płace klientów rosną, ale wymagania banków także
- Nie powinno ulegać wątpliwości, że wynik jest wysoki. Po części jest to pokłosie tego, że w naszym badaniu zakładamy stan niemal idealny – mówi Bartosz Turek, główny analityk HRE Investments. Założono, że rodzina nie ma żadnych zobowiązań ani kredytów, kart kredytowych, nie spłaca rat i ma niskie koszty utrzymania, a z drugiej strony posiada pozytywną historię kredytową. Rodzice pracują od trzech lat na pełen etat na umowie na czas nieokreślony i są skłonni przelewać wynagrodzenie na założone przy okazji zaciągania kredytu konto. Chcą też skorzystać z kart płatniczych lub kredytowych danej instytucji. Na pozostałe produkty dodatkowe patrzą bardzo sceptycznie (np. regularne oszczędzanie, dodatkowe polisy ubezpieczeniowe) i skorzystają z nich tylko jeśli będzie to bezwzględnie konieczne lub opłacalne.
Ponadto w badaniu co miesiąc aktualizowana jest wysokość wynagrodzenia rodziny stosownie do zmian publikowanych przez GUS. Te sugerują wciąż szybki wzrost wynagrodzeń. - I to właśnie rosnącym płacom zawdzięczamy rosnącą zdolność kredytową modelowej rodziny. Z naszych szacunków wynika bowiem, że jeśli rodzina w ciągu ostatniego roku nie dostałaby żadnej podwyżki, jej zdolność kredytowa byłaby niższa niż przed rokiem – nawet o około 30-40 tys. zł. Wszystko dlatego, że banki podnoszą marże oraz wymagania stawiane potencjalnym kredytobiorcom. Trudno się temu dziwić w obliczu bardzo szybko rosnącego popytu na mieszkaniowe długi – mówi Bartosz Turek. W samym tylko grudniu popyt na kredyty mieszkaniowe był o prawie jedną czwartą wyższy niż w analogicznym okresie przed rokiem – wynika z najnowszych danych BIK, sprzedaż w całym roku mogła wzrosnąć o około 14 proc., do 65 mld zł.
W badaniu założono także, że kredytobiorcy mają wkład własny. Każdy, kto chce kupić mieszkanie z pomocą kredytu, musi minimum 10 proc. wartości kupowanego lokum mieć w gotówce (pozostałe 10 proc. można ubezpieczyć). Do tego dochodzą koszty transakcyjne (opłaty notarialne i sądowe, prowizje i opłaty bankowe czy wynagrodzenie pośrednika) oraz koszty wyposażenia, wykończenia lub przynajmniej odświeżenia lokum.