Bardzo nerwowa reakcja Wall Street na opublikowane we wtorek dane na temat inflacji w USA w sierpniu potwierdzają, że zagadnienie to pozostaje w centrum uwagi inwestorów. Póki co traktowana jako najważniejsza tzw. inflacja bazowa (z wyłączeniem cen żywności i paliw, Core CPI) jest znów o kroczek od tegorocznego szczytu (6,4 proc.), co na razie stawia pod dużym znakiem zapytania rynkowe przekonanie o tym, że szczyt inflacji jest już definitywnie za nami. Historia podpowiada, że ogłaszanie szczytu CPI bywało czasem problematyczne. Najwyraźniej z tego samego założenia wychodzi też szef Fedu Jerome Powell, który jeszcze przed publikacją najnowszych danych deklarował, że jest „silnie zaangażowany” w walkę z inflacją.
W oczekiwaniu na szczyt inflacji
Załóżmy jednak hipotetycznie, że ów upragniony przez inwestorów szczytu CPI jest już na wyciągnięcie ręki. Takie są też prognozy części banków z Wall Street, np. JPMorgan. Co mogłoby to oznaczać dla akcji na Wall Street? Byczo nastawieni komentatorzy lansują tezę, że zejście inflacji z tak wysokich jak obecnie (lub wyższych) poziomów było historycznie mocnym impulsem wzrostowym dla cen walorów.
Przyjrzyjmy się danym historycznym. Najbardziej interesujący dla nas okres to oczywiście lata 70. XX wieku, gdy inflacja (w tym bazowa) gościła na równie wysokich pułapach. Po naniesieniu CPI na wykres S&P 500 faktycznie wygląda na to, że coś jest na rzeczy, jeśli chodzi o byczą diagnozę. Co więcej, w dwóch znamiennych przypadkach z lat 70. zdarzyło się, że amerykański indeks giełdowy twarde dno bessy ustanowił nawet ze sporym wyprzedzeniem względem definitywnego szczytu inflacji. Zarówno w czerwcu 1970, jak i we wrześniu 1974 S&P 500 zakończył dwie największe bessy lat 70. z aż pięciomiesięcznym wyprzedzeniem względem lokalnych maksimów Core CPI. Jeśli przeniesiemy się w czasie z kolei do początku lat 90., kiedy to inflacja przejściowo wystrzeliła do nadmiernych poziomów, to również wtedy okaże się, że S&P 500 zakończył „prawie bessę” (spadł o niecałe 20 proc. od górki) na jesieni 1990 już wyprzedzająco przed szczytem CPI.
Gdyby bazować tylko na tych byczych przypadkach, należałoby już intensywnie myśleć o akumulowaniu akcji przed potencjalną górką inflacji (oczywiście przy założeniu, że nie dojdzie do jej dalszego niekontrolowanego wystrzału).