WIG ma na celowniku szczyt z 2011 roku

Po sforsowaniu przez WIG styczniowej górki teraz czas na starcie z dużo mocniejszym poziomem oporu, jakim jest szczyt hossy z kwietnia 2011 r. Czy tak jak wówczas, dojście indeksu w okolicę 50 tysięcy punktów będzie już ostatnim akcentem w trwającym od roku trendzie wzrostowym?

Aktualizacja: 17.06.2013 13:34 Publikacja: 15.06.2013 16:00

Teza, że korekta spadkowa w pierwszych miesiącach roku była okazją do akumulowania akcji, okazała si

Teza, że korekta spadkowa w pierwszych miesiącach roku była okazją do akumulowania akcji, okazała się słuszna. WIG w świetnym stylu odrobił całe straty i naruszył szczyt z początku stycznia.

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek Jerzy Dudek

Teza, że korekta spadkowa w pierwszych miesiącach roku była okazją do akumulowania akcji, okazała się słuszna. WIG w świetnym stylu odrobił całe straty i naruszył szczyt z początku stycznia. O ile w krótkim terminie mocny skok w górę rodzi ryzyko zadyszki (zwłaszcza z uwagi na niebezpiecznie wysoki poziom optymizmu na rynku według ankiety Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych – odsetek byków sięgnął 63,8 proc.), o tyle obrót wydarzeń w ostatnich tygodniach z natury kieruje uwagę na następny poziom, z którym mógłby w dalszej kolejności zmierzyć się WIG. Poziomem tym jest szczyt z kwietnia 2011 r. na wysokości 50 371 pkt. Rzecz jasna, znaczenie techniczne i psychologiczne tego poziomu jest dużo większe niż pokonanej właśnie górki z początku bieżącego roku. Choćby dlatego, że po ustanowieniu tego szczytu w kwietniu 2011 roku WIG osunął się w ciągu następnego pół roku nawet o 27 proc. Bez względu na to, jak nazwiemy tamten dramatyczny okres (można znaleźć argumenty zarówno za tym, że była to „jedynie" mocna korekta hossy lub jednorazowy krach, jak i za tym, że była to kolejna cykliczna bessa, tyle że o mniejszej sile rażenia niż choćby ta z 2008 r.), nie ulega wątpliwości, że konsekwencje tamtej „wyrwy" na wykresie inwestorzy odczuwają do dziś.

Perspektywa zderzenia WIG z poziomem o tak dużym ciężarze gatunkowym skłania do głębszej refleksji. Z jednej strony, skoro indeks przebył już całkiem długą drogę od dołka sprzed roku (zwyżka przekroczyła w najlepszym momencie 30 proc.), to, czy zderzenie ze szczytem z 2011 r. nie będzie finalnym momentem trendu zwyżkowego? Z drugiej, gdyby spadki notowań z 2011 r. traktować jedynie jako korektę wcześniejszej hossy, to logiczne byłoby, że WIG nie tylko odrobi tamte straty w całości, ale też potem ustanowi nowe szczyty tejże hossy.

Być może więcej światła na tę kwestię rzuci proste zestawienie. Porównajmy pod różnymi względami obecną sytuację na warszawskim parkiecie oraz w gospodarce z tą z wiosny 2011 roku, kiedy WIG przekraczał próg 50 tys. pkt, co jak się później okazało, było już ostatnim akcentem zwyżek przed nadciągającym sztormem.

Gdyby z takiego porównania wynikało, że obie sytuacje są uderzająco podobne, byłoby to niemal równoznaczne z groźbą powtórki dramatu z drugiej połowy 2011 r. Czy tak jest faktycznie? Poniżej prześledźmy kilka wybranych wskaźników.

1. Tempo wzrostu gospodarczego

Obecnie:

W I kwartale roczna zmiana naszego PKB spadła do jednego z najniższych poziomów w historii: zaledwie +0,5 proc. Nieprzerwana seria słabnięcia tempa wzrostu gospodarczego wydłużyła się do pięciu kwartałów.

Przed krachem w 2011 roku:

Poziom 50 tys. pkt WIG pokonał w kwietniu 2011 r., a więc już po zakończeniu I kwartału 2011 r., w którym roczna zmiana PKB wyniosła +4,4 proc. Ważny był przy tym też nie tylko sam poziom, lecz również kierunek tendencji. Dynamika PKB była wówczas ciągle bliska szczytom tendencji wzrostowej trwającej od II kwartału 2009 r. Z kolei w II kwartale 2011 r. (a więc przed krachem z sierpnia) tempo rozwoju osłabło do 4,1 proc.

Konkluzja:

Kierunek zmian w gospodarce jest obecnie zupełnie odmienny od tego, z czym mieliśmy do czynienia dwa lata temu. O ile wówczas tempo wzrostu gospodarczego było najwyższe od wielu kwartałów, a potem zaczynało pomału słabnąć, to obecnie dane makro są dla odmiany najgorsze od wielu kwartałów. Innymi słowy, o ile w 2011 r. trzeba było się liczyć z perspektywą cyklicznego osłabienia gospodarki po cyklicznym wzroście, o tyle obecnie perspektywa jest zupełnie inna – można liczyć na cykliczne ożywienie po cyklicznym osłabieniu. Nacisk położony jest więc raczej na szanse, a nie zagrożenia.

2. Inflacja

Obecnie:

Wskaźnik inflacji bazowej ma za sobą długotrwały systematyczny spadek. W marcu inflacja była najniższa od 5,5 roku (po chwilowym odbiciu w maju wskaźnik powrócił do tego minimum). Ponieważ inflacja bazowa liczona jest z pominięciem chwiejnych cen żywności i energii, dobrze oddaje presję na wzrost cen związaną z sytuacją w gospodarce. Spowolnienie gospodarcze i związane z tym pogorszenie sytuacji na rynku pracy przełożyły się na znaczne osłabienie presji inflacyjnej.

Przed krachem w 2011 roku:

W kwietniu 2011 r., kiedy dobra passa posiadaczy akcji dobiegała końca, wskaźnik inflacji bazowej był w wyraźnym trendzie wzrostowym. Od dołka z listopada 2010 r. poziom inflacji podniósł się o 0,9 pkt proc. i był najwyższy od 14 miesięcy. Innymi słowy, ceny w gospodarce rosły coraz szybciej, co jest zjawiskiem typowym dla zaawansowanej fazy cyklu koniunkturalnego. Później było pod tym względem jeszcze gorzej – do lipca 2011 r. wskaźnik inflacji bazowej podskoczył o kolejne 0,6 pkt proc.

Konkluzja:

Jeśli chodzi o inflację, obecna sytuacja zdaje się być wręcz odwrotnością tego, z czym mieliśmy do czynienia w 2011 r. Teraz mamy za sobą spadek wskaźnika z ponad 3 proc. w okolicę 1 proc., podczas gdy w 2011 r. wskaźnik systematycznie rósł z okolic 1 proc. w kierunku 3 proc. Dzięki temu, kiedy wreszcie nadejdzie wyczekiwane ożywienie gospodarcze, w początkowej fazie będzie mu towarzyszyła ciągle niska stopa inflacji.

3. Stopy procentowe

Obecnie:

Wskaźnik inflacji bazowej ma za sobą długotrwały systematyczny spadek. W marcu inflacja była najniższa od 5,5 roku (po chwilowym odbiciu w maju wskaźnik powrócił do tego minimum). Ponieważ inflacja bazowa liczona jest z pominięciem chwiejnych cen żywności i energii, dobrze oddaje presję na wzrost cen związaną z sytuacją w gospodarce. Spowolnienie gospodarcze i związane z tym pogorszenie sytuacji na rynku pracy przełożyły się na znaczne osłabienie presji inflacyjnej.

Przed krachem w 2011 roku:

W kwietniu 2011 r., kiedy dobra passa posiadaczy akcji dobiegała końca, wskaźnik inflacji bazowej był w wyraźnym trendzie wzrostowym. Od dołka z listopada 2010 r. poziom inflacji podniósł się o 0,9 pkt proc. i był najwyższy od 14 miesięcy. Innymi słowy, ceny w gospodarce rosły coraz szybciej, co jest zjawiskiem typowym dla zaawansowanej fazy cyklu koniunkturalnego. Później było pod tym względem jeszcze gorzej – do lipca 2011 r. wskaźnik inflacji bazowej podskoczył o kolejne 0,6 pkt proc.

Konkluzja:

Jeśli chodzi o inflację, obecna sytuacja zdaje się być wręcz odwrotnością tego, z czym mieliśmy do czynienia w 2011 r. Teraz mamy za sobą spadek wskaźnika z ponad 3 proc. w okolicę 1 proc., podczas gdy w 2011 r. wskaźnik systematycznie rósł z okolic 1 proc. w kierunku 3 proc. Dzięki temu, kiedy wreszcie nadejdzie wyczekiwane ożywienie gospodarcze, w początkowej fazie będzie mu towarzyszyła ciągle niska stopa inflacji.

4. Sytuacja na szerokim rynku akcji

Obecnie:

Chociaż już teraz WIG jest blisko szczytu z 2011 r., to nie w pełni oddaje to sytuację na?zerokim krajowym rynku?kcji, czyli z uwzględ-nieniem zmian?ursów licznych małych spółek, które z natury mają niewielkie udziały w WIG. Alternatywną miarą kierunku trendu na rynku jest tak zwany Nieważony Indeks Giełdowy, w którym każda spółka ma taki sam udział (indeks powstaje na podstawie średnich dziennych zmian kursów). Sytuacja na wykresie NIG jest odmienna niż w przypadku WIG. Trudno tu mówić o tym, że hossa trwa od dłuższego czasu. Indeks ten dopiero teraz przymierzył się do wybicia górą z trwającego od ponad roku trendu bocznego. Fani analizy technicznej mogliby się tu dopatrzyć zapewne rozległej optymistycznej formacji spodka.

Przed krachem w 2011 roku:

Już na kilka miesięcy przed krachem w sierpniu 2011 r. szeroki rynek akcji dawał wyraźne oznaki słabości. NIG w szybkim tempie ustanawiał wielomiesięczne minima.

Konkluzja:

O ile w pierwszej połowie 2011 r. indeks szerokiego rynku zmieniał kierunek trendu ze wzrostowego na spadkowy, o tyle obecnie jest szansa na zupełnie odwrotne rozstrzygnięcie.

Analizy rynkowe
Niedźwiedzie znów są prowokowane przez byki. Koniec korekty?
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Analizy rynkowe
Optymizm wrócił na giełdy, ale Trump jeszcze może postraszyć
Analizy rynkowe
Kolejny krach. Jak nie pandemia, to Trump wyzwoliciel
Analizy rynkowe
Gotówka dla akcjonariuszy. Firmy coraz częściej stawiają na skupy akcji
Analizy rynkowe
Dlaczego amerykańskie obligacje rządowe zaczęły być ostro wyprzedawane?
Analizy rynkowe
Na amerykańskie obligacje działają dwie przeciwstawne siły, ale stopy procentowe będą spadać