Dziś kolejny artykuł z okazji dziesiątej rocznicy dołka rekordowej bessy na GPW. Zacznijmy od prostego porównania. W ciągu tych dziesięciu lat WIG urósł o 181 proc., co daje 10,9 proc. w skali roku – bardzo przyzwoity wynik. Ale jeśli z kolei weźmiemy pod uwagę stopę zwrotu liczoną względem rekordu z 2007 roku, to wynosi ona... -1,2 proc. w skali roku. Wynik dla odmiany fatalny.
Te długoterminowe przemyślenia skłaniają do zadania pytania: czy istnieje sposób, by wiarygodnie móc szacować przyszłe, wieloletnie stopy zwrotu z akcji na GPW? Chodzi tu o podejście typowe dla długoterminowego inwestora, który nie przywiązuje się emocjonalnie do krótkoterminowych wahań notowań, lecz koncentruje się na tym, ile dane aktywa mogą dać zarobić na dłuższą metę. Taki inwestor unikałby akcji w okolicach szczytu w 2007 r., szacując przyszłe stopy zwrotu na bardzo niskim pułapie, a następnie na początku 2009 r. „zapakowałby" portfel akcjami ze względu na przyszłe wysokie zyski.
Czas powrócić do opisywanego niegdyś modelu, który cały czas zdaje się trafnie podpowiadać, czy przyszłe stopy zwrotu mogą być wysokie/umiarkowane/niskie. Wysokie zyski liczone za dziesięć lat od ekstremalnego punktu, jakim był dołek w lutym 2009 roku, nie tylko nie przekreślają tego modelu, ale go potwierdzają i umacniają.
Punktem wyjścia do modelu są wyceny akcji mierzone wskaźnikiem P/BV (cena/wartość księgowa). Nietrudno zauważyć prostą zależność. Nieprzypadkowy jest fakt, że stopy zwrotu liczone od II 2009 r. są wysokie, bo niski był punkt startu (P/BV dla WIG-u na poziomie zaledwie 0,85), podczas gdy te liczone od szczytu z 2007 r. są niskie, bo wysoki był punkt startowy (P/BV = 3,1).
Nasz model dodaje do tego jeszcze jeden element – prognozowany wzrost wartości księgowej (B). Okazuje się, że matematyczne połączenie tych dwóch elementów pozwalałoby historycznie generować bardzo udane prognozy dziesięcioletnich stóp zwrotu na GPW (patrz – ramka).