Główny indeks warszawskiej giełdy oscyluje w okolicach 61 tys. pkt i brakuje mu 11 proc. do tego, aby pobić ubiegłoroczny rekord, czyli 67,9 tys. pkt. Wtedy na rynku – mimo zawirowań na krajowej scenie polityczno-gospodarczej – panował optymizm. Wysoka dynamika PKB pomagała wynikom spółek i zdecydowana większość trafiających wówczas na rynek rekomendacji miała charakter pozytywny, czyli zalecała zakup, akumulowanie bądź przeważanie akcji. Ponieważ od ich wydania minęło już 12 miesięcy (z reguły z takim horyzontem przygotowywane są raporty) można się pokusić o analizę ich trafności.
Niepokorne spółki
Nie brak firm, których notowania rzeczywiście podążyły w kierunku wycen wskazanych przez poszczególne biura maklerskie (więcej w ramkach obok). Liczne są też jednak przykłady rozminięcia się wycen z szacunkami brokerów. Przykładem może być spółka Dino, której notowania poruszają się w silnym trendzie wzrostowym (przerwanym krótką korektą) i mimo iż jej wskaźniki na tle branży są już naprawdę wysokie, to kurs nieprzerwanie idzie w górę, zostawiając w tyle ceny docelowe wyznaczane przez poszczególne biura maklerskie. Obecnie za akcję Dino trzeba zapłacić około 124 zł, a więc o niemal 40 proc. więcej niż 12 miesięcy temu.
Na drugim biegunie znajdziemy natomiast np. Trakcję. Jej kurs w ostatnich kilkunastu miesiącach – mimo pozytywnego zalecenia z początku 2018 r. – systematycznie spada, choć na początku zeszłego roku nic nie zapowiadało tak kiepskiego scenariusza. Jednak w maju, w ciągu zalewie kilku dni, akcje potaniały o ponad 40 proc. Początkowo nie było wiadomo, co jest powodem tej przeceny – sprawa wyjaśniła się po kilku dniach, gdy firma opublikowała zaskakująco słabe wyniki za I kwartał. Rekomendacja dla Trakcji poszła wtedy dół, mocno ścięto też cenę docelową.
„Spółka, mimo znaczącej wartości posiadanego majątku na tle konkurencji kontynuuje pasmo rozczarowań, których dostarcza inwestorom na przestrzeni ostatnich miesięcy. Okres niskich marż może potrwać dłużej, niż pierwotnie zakładaliśmy, a dodatkowo w 2018 w naszej ocenie znacząco może wzrosnąć zapotrzebowanie na kapitał obrotowy" – napisano w rekomendacji. Jej autorzy ocenili, że spółka nie odzyska zbyt szybko zaufania inwestorów, tym bardziej że tuż przed wynikami rozstanie z nią przyspieszył prezes. Mieli rację. Minął niemal rok, a kurs nie odbił – nadal porusza się w trendzie bocznym, oscylując w okolicach 3 zł.
Diabeł tkwi w szczegółach
Ocena trafności rekomendacji jest problematyczna, ponieważ wycena akcji zależy od wielu czynników – nie tylko od wartości fundamentalnej biznesu. Trudno na przykład spodziewać się dynamicznych zwyżek notowań spółek małych i średnich w momencie, gdy obserwujemy silną dekoniunkturę w całym segmencie. A z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia już od niemal dwóch lat. To z kolei wpływa na umorzenia w krajowych funduszach akcyjnych (będących konsekwencją m.in. afery GetBacku) i powoduje, że nie ma pieniędzy, które mogłyby być przeznaczone na nowe inwestycje.