IPO w 2020 r. Ostrożny optymizm brokerów

W 2020 r. debiutantom powinny pomóc napływ kapitału do PPK i zastrzyk gotówki związany z przekształceniem OFE. Mówi się, że na giełdzie mogą się pojawić m.in. Techland, Allegro czy Pepco.

Publikacja: 23.12.2019 12:38

Marcin Olejarz prezes BoomBitu Producent gier zadebiutował na giełdzie w maju. W kwietniu przeprowadził ofertę publiczną, której łączna wartość przekroczyła 35 mln zł, w tym prawie 25 mln zł stanowiła emisja nowych akcji. Podczas IPO wystąpiła 53-proc. redukcja w transzy dla inwestorów indywidualnych. Początkowo notowania spółki szły w górę, ale w kolejnych miesiącach zaczęła przeważać podaż.

Foto: parkiet.com

Kiedy rok temu przygotowywaliśmy materiał podsumowujący rynek IPO i pytaliśmy o prognozy na 2019 r., przewidywania sprowadzały się do sformułowania: „gorzej już być nie może". Gorzej może i nie jest, ale poprawy na razie nie widać. W zeszłym roku na rynku głównym zadebiutowało siedem firm. W tym na razie tyle samo. Czy w 2020 r. sytuacja wreszcie się poprawi?

Coraz ważniejsza płynność

– Przyszły rok zapowiada się znacznie lepiej niż obecny. Powinniśmy zacząć odczuwać napływ kapitałów do PPK oraz dodatkowy zastrzyk kapitału związany z przekształceniem OFE. Wezwania cały czas stanowią potencjalną opcję wyjścia z inwestycji i pozyskania gotówki, która może być reinwestowana na GPW – komentuje Jan Rekowski, dyrektor w DM PKO BP. Dodaje, że w kwestii IPO jego biuro wyraźnie obserwuje ożywienie wśród potencjalnych emitentów oraz zainteresowanie możliwymi transakcjami po stronie funduszy.

– Podobnie jak w 2017 r., w naszej ocenie, pierwszy impuls dadzą spółki kontrolowane przez fundusze PE, a następnie pojawią się emitenci prywatni. Potencjalna „fala IPO" będzie poprzedzona kilkoma transakcjami ABB (przyspieszona budowa księgi popytu – red.), które ze względu na prostszą konstrukcję będą swojego rodzaju testem rynku – uważa Rekowski. Liczy również, że duże transakcje będą w stanie przyciągnąć inwestorów zagranicznych, którzy w ostatnim okresie odwrócili się od Warszawy.

W podobnym duchu wypowiada się Ryszard Czerwiński, partner zarządzający Trigonem DM. Podkreśla, że rynek czeka na duże płynne spółki, ze sprawdzonym modelem biznesu i powtarzalnymi wynikami. Wiele wskazuje, że IPO będzie na GPW już zawsze mniej niż kilka lat temu, ale może się to przełożyć na bardziej jakościowe projekty. Wtóruje mu Arkadiusz Bociąga, menedżer w departamencie rynków kapitałowych Santandera BM.

– Transakcje, które spotkają się z zainteresowaniem inwestorów, będą musiały mieć relatywnie większy rozmiar niż te, które obserwowaliśmy historycznie – mówi. Dodaje, że płynność akcji nabiera coraz większego znaczenia i można się spodziewać, że na rynku pojawi się raczej kilka transakcji rocznie o wartości kilkuset milionów złotych każda, niż kilkanaście ofert po kilkanaście czy kilkadziesiąt milionów.

Branża gier szturmuje parkiet

Umiarkowanym optymistą co do rynku IPO w 2020 r. jest Bartosz Krzesiak, dyrektor departamentu emisji akcji w Navigator Capital Group. Jego zdaniem przede wszystkim trzeba odbudować reputację i zaufanie oraz pobudzić poprzez różne zachęty zarówno spółki, jak i samych inwestorów.

– To będą długotrwałe działania, których efekt nie będzie widoczny w perspektywie roku, a może nawet i dwóch lat. Raczej nie spodziewam się dużego IPO w przyszłym roku, a jeśli nawet, to będzie to zdarzenie bardziej o charakterze incydentalnym niż takie, które pociągnie za sobą kolejne duże emisje – uważa. W ostatnich kilkunastu miesiącach statystyki dotyczące rynku IPO ratuje branża gier.

– W przyszłym roku na pewno jeszcze przez jakiś czas rynek będzie skupiony wokół branży gier, a także biotechnologii czy life science, ale ten run też kiedyś się skończy – podkreśla Krzesiak. Ma nadzieję, że trochę ożywienia wprowadzą PPK, a wsparciem dla GPW będzie strategia rozwoju rynku kapitałowego. Pod warunkiem że będzie konsekwentnie realizowana. – Nie bez znaczenia mogą być też REIT-y i do tego tematu na pewno trzeba powrócić, bo ostatnio o nim znowu przycichło – mówi przedstawiciel Navigatora.

Dekoniunktura na rynku IPO wynika z przyczyn rynkowych oraz prawno-regulacyjnych. Niekorzystne warunki związane są m.in. z niskimi wycenami. Z kolei nowe przepisy powodują nie tylko wydłużanie się procesów emisyjnych, ale też skutecznie zniechęcają potencjalnych emitentów do szukania kapitału na giełdzie.

– Proces wejścia na GPW zrobił się nie tylko bardziej kosztowny dla emitentów, ale w konsekwencji powoduje również dużo ryzyk prawnych, nie do końca możliwych do określenia, które z punktu finansowego mogą być przeszkodą do zainteresowania się warszawską giełdą – mówi Agnieszka Wyszomirska, dyrektor wydziału obsługi emisji DM BOŚ.

To wszystko sprawia, że emitenci podchodzą z dużym dystansem do podejmowania decyzji o emisji nowych akcji. – Jeżeli jednak z czasem te przyczyny osłabną, to obraz rynku IPO zdecydowanie się zmieni, ponieważ jest wystarczająco dużo kapitału, a w gospodarce wystarczająco dużo podmiotów, które z tego kapitału za pośrednictwem GPW mogłyby skorzystać – podsumowuje przedstawicielka DM BOŚ.

Ważna edukacja potencjalnych emitentów

Nie bez znaczenia dla marazmu panującego na rynku są też przetaczające się przez giełdę afery. – Wstrzymanie się emitentów z aktywnością zostało zapoczątkowane wybuchem afery GetBacku, która osłabiła zaufanie do rynku kapitałowego i przełożyła się na odpływy środków z TFI – mówi Bociąga. Dodaje, że problemy te w szczególności dotknęły małych spółek, w którym aktywność IPO była do tej pory największa. – Wydaje nam się, że 2019 r. był momentem „oczyszczenia" i stabilizacji oraz wyczekiwania zarówno inwestorów, jak i emitentów na pozytywny impuls, który pozwoliłby przywrócić zarówno rynek pierwotny jak i wtórny na właściwe tory – mówi Bociąga. Reprezentowane przez niego biuro w ostatnim czasie obserwuje ożywienie na rynku IPO.

– Uważamy, że bardzo ważna dla dalszego rozwoju rynku kapitałowego jest edukacja emitentów na temat możliwości, jakie daje giełda, która powinna być realizowana nie tylko przez banki inwestycyjne, ale także przez samą GPW – podkreśla przedstawiciel Santandera BM. Jego zdaniem kluczowym zadaniem dla GPW jest także przekonanie polskich emitentów, by jako miejsce notowań wybierali Warszawę, w której znajdą się na radarze wszystkich inwestorów, a nie na przykład Londyn, gdzie mogą „zniknąć" pośród setek spółek o bardzo dużej kapitalizacji.

Analizy rynkowe
Giełdowe rekiny są coraz grubsze. Założyciel Dino odskoczył całej reszcie
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Analizy rynkowe
Polski rynek wciąż zyskuje bez euforii wśród inwestorów
Analizy rynkowe
Lokomotywy z indeksu mWIG40 dały zarobić
Analizy rynkowe
Ewolucja protekcjonizmu od Obamy do Trumpa 2.0
Analizy rynkowe
Czy Trump chce wyrzucić Powella, czy tylko gra na osłabienie dolara?
Analizy rynkowe
Czy należy robić odwrotnie niż radzi Jim Cramer?