Inwestorzy pozostają w dobrych nastrojach, a ich utrzymywaniu sprzyja wiara, że rządy i banki centralne będą skutecznie wspierać odbudowę gospodarek, które i tak najgorsze mają już prawdopodobnie za sobą. Niskie stopy procentowe i zalewanie rynków finansowych pieniędzmi kierują uwagę i kapitał na giełdy, w poszukiwaniu zysków. S&P500 zwyżkował w trakcie pierwszych czterech sesji minionego tygodnia o 0,7 proc. Dynamika ruchu w górę była więc wyraźnie słabsza niż w poprzednich tygodniach, ale za to indeks otarł się o historyczny rekord. Wzrostowy impet wytracił też rynek technologiczny. Nasdaq Composite rósł o zaledwie 0,3 proc. Za to zaległości stara się szybciej nadrabiać Dow Jones, idąc w górę o 1,5 proc. Średniej przemysłowej do rekordu jednak jeszcze trochę brakuje, ale dystans około 6 proc. jest do pokonania, choć pewne w nieco dłuższej perspektywie.
Z nieco większą dynamiką poruszały się główne indeksy naszego kontynentu. DAX zwyżkował do czwartku o 2,5 proc., ponownie zbliżając się do 13 000 punktów. Jeśli nic nie zakłóci dobrych nastrojów, poziom ten powinien być z łatwością pokonany, co mogłoby otworzyć drogę do dalszej zwyżki i być może ataku na historyczny rekord, odległy, podobnie jak w przypadku Dow Jonesa, o 6 proc. O ponad 3 proc. w górę poszedł do czwartku paryski CAC40, a londyński FTSE rósł o 1,7 proc. O prawie 4 proc. zwyżkował indeks giełdy włoskiej.
Z umiarkowanym optymizmem mieliśmy do czynienia na rynkach wschodzących. MSCI Emerging Markets (ETF) rósł o 1 proc. i wychodząc nieco powyżej 44 punktów. Jednak lokalnego szczytu z pierwszych dni sierpnia nie udało się sforsować. Zwyżkę indeksu hamował między innymi tracący niemal 1 proc. Shanghai Composite. Na plus wyróżniał się za to moskiewski RTS, zwyżkując o ponad 4 proc.
Optymizm już jest, brakuje euforii
Od czasu marcowego tąpnięcia, na rynkach finansowych panują bardzo dobre nastroje, niezależnie od wydźwięku napływających informacji makroekonomicznych. W górę idą notowania niemal wszystkich instrumentów finansowych, i to zarówno tych uznawanych za bezpieczne, jak i ryzykownych. W przypadku tych pierwszych, można już mówić o euforii, szczególnie patrząc na rynek złota, ale i amerykańskie obligacje skarbowe także notują rekordowo wysokie ceny (rentowność zbliża się do 0,5 proc.). Wypada tylko czekać, aż euforia pojawi się również na napompowanych rynkach akcji. Jednym i niemal jedynym przegranym jest dolar, którego indeks znalazł się już poniżej dołków z grudnia ubiegłego roku i marca 2020 r. i jest na poziomie najniższym od ponad dwóch lat, co oczywiście podkręca notowania w pozostałych segmentach rynku finansowego. Sytuacja, w której w górę idą notowania „wszystkiego" nie może trwać wiecznie, a powodem jej wystąpienia jest zalewanie rynków pieniądzem. Deprecjacja dolara, którego mamy nadmiar, potwierdza tę tezę. Fed ściga się z amerykańskim rządem o palmę pierwszeństwa w dostawach „zielonych". Czekamy teraz na wynik targów o to, ile mają dodatkowo dostawać bezrobotni w USA i wiele wskazuje, że będzie to 400+, wypłacane przez kolejne miesiące. W tym kontekście sygnały o możliwym pogorszeniu się sytuacji na rynku pracy nie wydają się groźne.
Efekt jest taki, że do czwartku S&P500 rósł o 2,4 proc., zbliżając się do historycznego rekordu na odległość zaledwie 44 punktów, czyli nieco ponad 1 proc. Dow Jones zwyżkował o 3,6 proc., ale choć bardzo się stara, do szczytów ma znacznie większy dystans. Kolejne rekordy nieodmiennie notuje Nasdaq Composite , który poszedł w górę o 3,4 proc., nic nie robiąc sobie z opinii, że to już spekulacyjna bańka. Całkiem nieźle radziły sobie w ostatnich dniach główne giełdy naszego kontynentu. DAX zwyżkował o 2,3 proc., paryski CAC40 rósł o 2,1 proc., londyński FTSE zyskiwał ponad 3 proc. W naszym regionie liderem był rosnący o niemal 4 proc. moskiewski RTS. Indeksy w Bukareszcie, Budapeszcie i Pradze zwyżkowały od ponad 1 do prawie 3 proc. Indeks rynków wschodzących szedł w górę o 3,5 proc., zbliżając się do tegorocznego maksimum.