W czwartek opublikowano zrewidowane dane o amerykańskim PKB za drugi kwartał. Spadł on o 31,7 proc., gdy oczekiwano spadku o 32,5 proc. (to dane annualizowane, czyli liczone kw./kw. w tempie rocznym). Mediana prognoz analityków, zebranych przez agencję Bloomberg, mówi, że trzeci kwartał przyniesie 20,1 proc. wzrostu gospodarczego. Prognozy te wahają się jednak od minus 5 proc. do 36 proc. Oba skrajne przewidywania zostały opublikowane w sierpniu. Mediana prognoz na czwarty kwartał wskazuje na wzrost wynoszący 6,1 proc. Skrajni pesymiści spodziewają się 1,6 proc., a skrajni optymiści wzrostu o 18 proc.
Do optymizmu nie skłania sytuacja na amerykańskim rynku pracy. W tygodniu zakończonym 22 sierpnia złożono 1,006 mln nowych wniosków o zasiłki dla bezrobotnych, o 98 tys. mniej niż tydzień wcześniej. Od początku obecnego kryzysu liczba tych wniosków tylko raz spadła poniżej 1 mln (do 971 tys.) – było to w tygodniu zakończonym 8 sierpnia.
Fed jest świadomy zagrożeń dla ożywienia gospodarczego i dlatego Jerome Powell, szef Rezerwy Federalnej, przedstawił w czwartek, podczas dorocznego sympozjum ekonomicznego w Jackson Hole, nowe podejście amerykańskiego banku centralnego do inflacji. Powell ogłosił, że Fed będzie teraz „celował w średnią inflację". Oznacza to, że jeśli umiarkowanie przekroczy ona cel wynoszący 2 proc. (dla wskaźnika inflacji PCE, czyli osobistych wydatków konsumpcyjnych), to bank centralny będzie to tolerował, jeśli wcześniej przez dłuższy czas znajdowała się poniżej celu. Fed będzie też mniej skłonny do podwyższania stóp, gdy stopa bezrobocia znacząco spadnie. Wcześniej jego doktryna wskazywała na duży związek pomiędzy spadającym bezrobociem a przyspieszającą inflacją.
– Wielu może uznać za niezgodne z intuicją to, że Fed chce pobudzać inflację. Jednakże inflacja, która długo jest zbyt niska, może stanowić poważne zagrożenie dla gospodarki – stwierdził Powell. Przyznał też, że gospodarka globalna bardzo mocno się zmieniła, odkąd blisko 40 lat temu Paul Volcker, ówczesny prezes Fedu, dokonał drastycznej podwyżki stóp procentowych, by zdusić inflację. Powell wskazał, że obecnie stopy procentowe niemal na całym świecie są bardzo niskie, a zmiany demograficzne i technologiczne sprawiły, że banki centralne martwią się zbyt niską inflacją. – Zbyt niska inflacja utrzymująca się przez długi okres może prowadzić do niższych oczekiwań inflacyjnych, a one mogą się przełożyć na jeszcze niższą inflację – powiedział szef Fedu.
Słowa Powella nie były dużą niespodzianką dla inwestorów, ale zostały dobrze przyjęte przez rynki. Dow Jones Industrial rósł na początku czwartkowej sesji o ponad 100 pkt, czyli o,4 proc. Osłabł za to dolar. Po rozpoczęciu prelekcji Powella za 1 USD płacono nawet 3,705 zł. Krótko później kurs wrócił jednak powyżej 3,72 zł. Analitycy Goldman Sachs wskazują, że osłabienie dolara może pobudzić globalny wzrost gospodarczy w nadchodzących miesiącach, zwłaszcza na rynkach wschodzących. HK