O ile amerykański indeks S&P 500 przyćmił w ostatnich latach inne globalne indeksy giełdowe pod względem stóp zwrotu, to jednocześnie on sam został przyćmiony przez benchmarki rynku technologicznego, czyli NASDAQ Composite oraz jego młodszego brata, Nasdaq-100 (pisownię nazw zaczerpnęliśmy ze strony internetowej rynku Nasdaq).
I tutaj pojawia się problem – czy nie jest tak, że na skutek silnej hossy technologiczne indeksy znalazły się w bańce spekulacyjnej, przypominającej rozmiarami ekscesy z końcówki lat 90.? Takie oskarżenia i obawy są na porządku dziennym. Wypada się pochylić nad tą kwestią.
W naszej analizie nawiążemy do kwestii i wykresów, które od jakiegoś czasu pojawiają się w rozmaitych komentarzach, jednak postaramy się przedstawić je w bardziej obiektywny sposób, niż często to bywa. Trzeba przyznać, że niezliczone wykresy poświęcone rynkowi technologicznemu są często tak modyfikowane (manipulowane), by uzasadniać aktualne zapatrywania (tzw. bias) autora. Na naszych wykresach rozprawiamy się z tymi błędami (patrz – ramka).
W naszej analizie wychodzimy z założenia, że o tym, w jakim punkcie jest NASDAQ Composite (dalej: NDQ), trudno byłoby powiedzieć coś sensownego w oderwaniu od historycznego kontekstu.
Nieporównywalne ekscesy
Na pierwszym wykresie pokazujemy ten kontekst w ujęciu bezpośrednim. Często stosowana manipulacja polega na pokazaniu indeksu w skali liniowej, która wyolbrzymia zwyżkę z ostatnich lat i czyni ją nawet bardziej okazałą od tej z okresu bańki internetowej. Co tymczasem wynika z bardziej obiektywnego podejścia? Po pierwsze, w całej swej historii NDQ oscyluje wokół linii trendu (tzw. regresji matematycznej), która rośnie w tempie ok. 10 proc. w skali roku. Z tego punktu widzenia nie powinno dziwić, że indeks jest wyżej niż na szczycie „dotcom bubble", a przecież nie brakuje wykresów sugerujących, że jest to sytuacja anormalna (skala liniowa, krótki okres wzięty pod uwagę).