Niemal 2-proc. spadek notowały w piątek indeksy na warszawskiej giełdzie. Traciły zarówno duże, jak i mniejsze spółki. Nie pomagał im słaby start notowań za oceanem. Dla technologicznego indeksu Nasdaq to już czwarta z rzędu spadkowa sesja.
Jeszcze wcześniej zaczęła się korekta na akcjach globalnych producentów gier, co nie pozostaje bez wpływu na notowania rodzimych studiów. Te dolały jeszcze oliwy do ognia – 11 bit studios i CI Games rozczarowały wynikami, nowa gra PlayWaya nie okazała się hitem, a w Vivid Games pretekstem do spadków była sprzedaż akcji przez zarząd. Tylko od końca sierpnia akcje notowanych na GPW spółek z branży gier potaniały średnio o ponad 20 proc., a to umowna granica bessy. Eksperci nie chcą przesądzać, czy z taką właśnie sytuacją mamy do czynienia w sektorze, ale nie kryją, że wyceny studiów są wysokie. Widać to również w rekomendacjach – zamiast zaleceń kupna w ostatnich dniach na rynek trafiają raporty o treści „trzymaj" lub „neutralnie".
– Sukcesy CD Projektu czy 11 bit studios spowodowały, że inwestorzy przestali spoglądać na wewnętrzną wartość spółek. W efekcie znaczna część kapitalizacji to „powietrze", które uleci w przypadku niezrealizowania prognoz sprzedaży i zysków – przestrzega Piotr Żółkiewicz, zarządzający Zolkiewicz & Partners Inwestycji w Wartość FIZ.
Na GPW notowanych jest ośmiu reprezentantów branży gier. W najbliższych miesiącach ta liczba może się zwiększyć o połowę. Do debiutu szykują się BoomBit, 1C Entertainment oraz przenoszące się z NewConnect Cherrypic Games i Bloober Team.