Deweloperzy z rynku kapitałowego sprzedali w 2018 r. prawie 26 tys. mieszkań, o 14,2 proc. mniej niż w rekordowym 2017 r., ale wciąż o 7,6 proc. więcej niż w 2016 r. Poza nielicznymi wyjątkami spółki zanotowały mniejszy lub większy spadek sprzedaży. Jak należy interpretować te dane?
Problemem nie jest popyt – ten jest wciąż wysoki i wszystko wskazuje na to, że utrzyma się na takim poziomie jeszcze co najmniej cały rok. Słabości rynku upatruję po stronie podaży, która nie nadąża za zapotrzebowaniem na mieszkania. To, w mojej ocenie, stanowi główny powód spadku sprzedaży.
Jak rynek mieszkań na rynku pierwotnym wypadnie pana zdaniem w tym roku? Będzie dalsza korekta, stabilizacja?
Jestem umiarkowanym optymistą w ocenie przyszłości rynku. Mimo wyhamowania sprzedaży, będącego pochodną mniejszej podaży, sytuacja jest stabilna. Potrzeby mieszkaniowe Polaków wciąż nie są zaspokojone, a wyrównanie liczby lokali przypadających na tysiąc mieszkańców do średniej unijnej zajmie nam jeszcze kilkanaście lat.
Przed rynkiem sporo wyzwań zarówno związanych z trudną sytuacją na rynku pracowników budowlanych, wzrostem cen materiałów czy znacznie mniejszą bazą gruntów, po jakie mogą sięgać deweloperzy.