– Złożyliśmy odpowiedź na wniosek DPTG, w tym pismo o jego oddalenie oraz pismo o odroczenie lub zawieszenie postępowania. Z jednej strony uważamy, że wniosek DPTG nie spełnia wymogów formalnych. Z drugiej – nie wyobrażamy sobie, aby sąd mógł podjąć decyzję bez rozpatrzenia wielu istotnych kwestii, jak ta, czy umowa między DPTG a TP została podpisana przez uprawnione osoby. Mamy co do tego wątpliwości – mówił nam przed rozprawą Cezary Wiśniewski, który reprezentuje TP.
On i Zbigniew Kruczkowski to mecenasi z wynajętej do tej sprawy przez TP kancelarii Linklaters. Mają niełatwe zadanie. Nie reprezentowali telekomu w Wiedniu, sprawa nieważności umowy nie była tam podnoszona, a TP płaciła przez pewien czas faktury DPTG.
[srodtytul]Odroczenie bez terminu [/srodtytul]
Wczoraj pisma prawników TP stanowiły jedną z przeszkód, by sąd mógł merytorycznie wypowiedzieć się w sprawie. Dotarły do reprezentującej Duńczyków kancelarii Wardyńscy i Wspólnicy zaledwie kilka dni?temu. – Apeluję o trzy miesiące na ustosunkowanie się do pisma uczestnika – mówił Jan Ciećwierz reprezentujący DPTG. Sąd rozprawę odroczył, nie podając kolejnego terminu.
Losy orzeczenia arbitrażu z września ub.r. są ważne, bo dotyczą dopiero pierwszej fazy rozliczeń: za okres od połowy 2004 r. do końca 2009 r. Duńczycy chcą kolejnych 1,2 mld zł. – TP gra na czas i na szkodę swoich akcjonariuszy – mówił Mikkel Danvold, rzecznik GN Store Nord, właściciela DPTG. – Każdy dzień to odsetki. Przegrany pokrywa wszystkie koszty, także naszych prawników – przypominał.