Były już prezes Urzędu Regulacji Energetyki Mariusz Swora krytycznie wypowiadał się o możliwości uwolnienia cen. Ale wkrótce URE będzie mieć nowego szefa.
Pełniący obowiązki prezesa urzędu Marek Woszczyk uważa, że ceny energii dla odbiorców indywidualnych docelowo powinny zostać uwolnione. I przyznaje, że z każdym rokiem zbliżamy się do tej decyzji, bo rośnie płynność i transparentność rynku, a pozytywnym sygnałem jest też uproszczenie procedury zmiany sprzedawcy. – Ale mamy do czynienia z odbiorcą, którego pozycja w negocjacjach z firmą energetyczną jest najsłabsza, z konkurencją zaś na krajowym rynku nie jest dobrze – przyznaje Marek Woszczyk.
Branża energetyczna narzeka, że szef URE nie zgadza się na takie podwyżki cen dla gospodarstw domowych, jakich oczekują firmy. Wyraźnie było to widać pod koniec 2010 r., gdy sprzedawcy domagali się wzrostu cen prądu od 2011 r. o 13–20 proc. Dostali zgodę na 4–7-proc. podwyżkę. Regulator, zatwierdzając nowe cenniki, bierze pod uwagę uzasadnione koszty produkcji prądu. Poza tym ma za zadanie równoważyć interesy odbiorców i sektora.
Gospodarstwa domowe są jedyną grupą klientów, dla której zatwierdza się taryfy. Gdyby ten obowiązek zniknął, firmy mogłyby swobodnie kształtować cenniki. Dla Polskiej Grupy Energetycznej, Tauronu czy Enei oznaczałoby to większe przychody. Bezpośrednim następstwem decyzji o zwolnieniu firm z taryfowania będzie bowiem podwyżka cen prądu. Specjaliści oceniają, że nawet o 10 proc.
Aby prezes URE mógł podjąć decyzję o uwolnieniu cen, potrzebne są jednak jak najszybsze zmiany w przepisach. Jak ustaliliśmy, są one możliwe w I półroczu. Ministerstwo Gospodarki liczy, że w tym czasie też wejdzie w życie tzw. system ochrony odbiorcy wrażliwego, czyli preferencyjne opłaty dla najbiedniejszych klientów.