Wczoraj spółka pracownicza Chemia-Puławy uzupełniła ofertę zakupu ponad 50 proc. akcji prywatyzowanych Zakładów Azotowych Puławy, te z kolei – własny wniosek o przejęcie 33 proc. walorów Zakładów Chemicznych Police. Teraz wszystko zależy już od decyzji Ministerstwa Skarbu Państwa.
Resort nie ujawnia na razie, kiedy podejmie decyzje. Łatwiej przewidzieć, jakie będzie to rozstrzygnięcie. – Uzasadnione może być rozpoczęcie procesu prywatyzacji obu tych zakładów od początku – mówi Kamil Kliszcz, analityk z DI?BRE Banku. Inwestorzy przygotowywali swoje oferty jeszcze jesienią, a złożyli je 30 listopada. Od tamtej pory sytuacja w branży chemicznej się poprawiła, wyniki finansowe firm oraz ich giełdowe kursy podskoczyły. Wystawiony pod młotek pakiet około 50,7 proc. akcji Puław wart jest teraz prawie 885 mln zł (pod koniec listopada było to 707 mln zł), natomiast pakiet 59,4 proc. walorów Polic – giełda wycenia na około 410 mln zł (a półtora miesiąca temu – niecałe 315 mln zł). – Skarb Państwa może w tej sytuacji nie chcieć sprzedawać zakładów chemicznych poniżej rynkowej wartości – dodaje Kliszcz.
Zarysowany przez nas wczoraj teoretyczny scenariusz zakładał, że w nowym rozdaniu o Police mogą się ubiegać Azoty Tarnów. – Od dłuższego czasu przyglądamy się wszystkim spółkom chemicznym, także bacznie Policom. Jednak teraz ani nie badamy kondycji tej spółki, ani nie negocjujemy zakupu jej akcji – powiedział „Parkietowi” wczoraj Jerzy Marciniak, prezes Azotów Tarnów. Czy możliwe jest, że po ewentualnym odwołaniu przetargu prywatyzacyjnego przez MSP, tarnowskie zakłady chciałyby kupić państwowe akcje Polic? – Po konsolidacji z ZAK na Police patrzymy przez pryzmat skali. Myślę, że wszystko jest możliwe – odpowiedział Marciniak.
Realizację takiego scenariusza uprawdopodobnia też to, że w konkursie na prezesa Polic, jak dowiedzieliśmy się, wystartował Krzysztof Jałosiński, który szefuje należącym już do grupy Azotów Tarnów zakładom w Kędzierzynie. Jak podał PAP, do drugiego etapu konkursu dopuszczono pięciu kandydatów.