W grudniu Polska Grupa Energetyczna kupiła od Ministerstwa Skarbu Państwa resztówki swoich najważniejszych spółek zależnych. Zapłaciła za nie 3,1 mld zł. Kwota ta została zaliczona na konto wpływów z prywatyzacji. Analitycy, tak jak pisaliśmy, spodziewali się tego kroku.
Część obserwatorów odebrała całą transakcję jako działania pomagające rządowi wypełnić plan prywatyzacji za 2010 r. Jednak PGE argumentuje, że inwestycja ma uzasadnienie ekonomiczne.
- Inwestycja zwróci się nam w siedem lat - wyjaśnił w rozmowie z nami Tomasz Zadroga, prezes PGE. Parametry transakcji wyznaczają więc poziom wskaźnika cena/zysk dla kupionych aktywów na 7. Dla całej PGE wskaźnik c/z wynosi tymczasem 10.
Jak podkreśliła w felietonie napisanym do "Rz" Dorota Idzi, dyrektor komunikacji korporacyjnej PGE, wykup resztówek przez PGE został doceniony przez analityków Goldman Sachs. W rekomendacji z 12 stycznia bank inwestycyjny wymienił tę transakcję jako jedną z przyczyn podwyższenia docelowej akcji grupy z 29 do 31 zł. GS utrzymał wówczas rekomendację "kupuj".