Rośnie liczba firm, które wraz z Polskim Górnictwem Naftowym i Gazownictwem chcą poszukiwać i wydobywać gaz łupkowy. W gronie podmiotów współpracujących, oprócz Tauronu, PGE oraz KGHM, będzie też Enea. Jej akces spowodował jednak, że termin podpisania ostatecznej umowy wydłużył się do końca czerwca.
Uczestnicy porozumienia (wszystkie spółki kontroluje rząd) uznali, że ich działalność najlepsze efekty przyniesie na obszarze koncesji Wejherowo, obecnie najbardziej obiecującej z 15 licencji na poszukiwania złóż posiadanych przez PGNiG. We wrześniu 2011 r. wykonano tam pionowy odwiert Lubocino-1, w którym potwierdzono występowanie gazu łupkowego. Obecnie trwają prace przygotowawcze do wykonania odwiertu poziomego. – Do końca roku powinniśmy wiedzieć, jakie mamy tam zasoby gazu. Mamy nadzieję, że eksploatacja rozpocznie się na przełomie lat 2014/2015 – twierdzi Joanna Zakrzewska, rzecznik PGNiG.
Czy Enea powinna angażować się w tak ryzykowny projekt? – Dziś nie są znane żadne szczegóły dotyczące przyszłych działań Enei w zakresie poszukiwań gazu łukowego, dlatego jest za wcześnie, aby je ocenić. Sam fakt nawiązania rozmów z PGNiG jest jednak dobrym ruchem, pozwala spółce przyjrzeć się nowym, potencjalnie atrakcyjnym projektom – mówi Tomasz Krukowski, analityk DB Securities. Jego zdaniem spółka ma pieniądze, które może zainwestować je w poszukiwania. Jej rola, ze względu na brak doświadczenia, musiałaby się jednak ograniczyć do udziału w finansowaniu przyszłych inwestycji i ewentualnego, późniejszego udziału w zyskach lub odbiorze części eksploatowanego surowca. – Można sobie wyobrazić, że w przyszłości Enea wybuduje blok parowo-gazowy, do zasilania którego będzie wykorzystywać gaz z łupków – twierdzi Krukowski.
– Dzięki wspólnym działaniom każda ze stron ogranicza ogromne ryzyko związane z poszukiwaniami – podkreśla Andrzej Szczęśniak, ekspert rynku paliw i gazu.