- Nie oznacza to jednak, że czuję się współwinny bezprawnych działań, które organy ścigania zarzucają któremukolwiek pracownikowi spółki, nawet jej wiceprezesowi – dodał Tokarz. Zaznaczył, że prezes zarządu żadnej spółki nie został wyposażony w narzędzia, które pozwalają mu kontrolować działania innych pracowników, podejmowane z ich własnej inicjatywy i poza jej strukturami. - Zgodnie z podziałem kompetencji w zarządzie, niewłaściwe zachowania, o których bezprawność posądzany jest wiceprezes, dotyczyły spraw, które należały do jego wyłącznego nadzoru – zapewnił prezes.
Tokarz, który zarządza SRK od 2006 r., zwrócił uwagę na pojawiające się w mediach i portalach społecznościowych insynuacje, że aresztowanie jednej osoby to jedynie czubek góry lodowej, że w Spółce Restrukturyzacji Kopalń wiele spraw rozstrzyganych jest nieuczciwie, że spółka przesiąknięta jest patologią. - Te głosy nie odpowiadają rzeczywistości. W SRK codziennie setki ludzi wykonuje swoją pracę rzetelnie i z pełnym zaangażowaniem. Z lawinowo rosnącą liczbą obowiązków pracownicy radzą sobie doskonale, wykazując się profesjonalizmem. Nie zmieni tego nieuczciwe działanie jednej czy nawet paru osób. Za niezawinione przykrości, które ich teraz spotykają, wypada jedynie przeprosić – skomentował Tokarz. Dodał, że jest gotowy na merytoryczną krytykę, ale w przypadku formułowania bezpodstawnych zarzutów pod jego adresem wykorzysta wszystkie przewidziane prawem możliwości w celu obrony swojego dobrego imienia.
9 czerwca funkcjonariusze katowickiej delegatury Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali na gorącym uczynku łapownictwa wiceprezesa Spółki Restrukturyzacji Kopalń Mirosława W. oraz prezesa spółki okołogórniczej. Akcja rozegrała się na parkingu przed centrum handlowym w Jaworznie. - Wiceprezes SRK wziął 30 tys. zł łapówki od prezesa firmy wykonującej milionowe zlecenia na rzecz SRK – poinformowało CBA. Chwilę po tym doszło do zatrzymania obu biznesmenów.