Informacja „Rzeczpospolitej" o wycofaniu się kontrolowanego przez państwowe spółki Nano Carbon z planów komercjalizacji grafenu, wywołała falę dyskusji wśród naukowców o przyszłość polskiej technologii produkcji tego supermateriału, który w przyszłości ma zrewolucjonizować światowy przemysł. Po naszych publikacjach swoje plany rozwoju grafenowego biznesu przedstawił państwowy Instytut Technologii Materiałów Elektronicznych. Dzięki uruchomieniu nowej linii do produkcji tzw. grafenu płatkowego (w proszku), chce stać się drugim najpoważniejszym wytwórcą tego materiału w Europie. ITME przedstawia się jako jedyna instytucja naukowa w Polsce uczestnicząca jako pełny partner w prestiżowym programie unijnym Graphene Flagship. To największa jak dotąd europejska inicjatywa badawcza z budżetem w wysokości 1 mld euro, która ma na celu przeniesienie grafenu w ciągu 10 lat z laboratoriów do europejskiego społeczeństwa. ITME pochwaliło się też, że stworzony w jego laboratoriach hallotron jest „prawdopodobnie pierwszym na świecie wyrobem elektroniczny, w którym grafen stanowi istotną część urządzenia".
Czytaj także: Śledczy badają, co się działo przez lata w grafenowej spółce
Do publikacji ITME odnieśli się naukowcy z Politechniki Warszawskiej (PW), którzy przypominają, że także ich uczelnia od roku jest pełnoprawnym uczestnikiem programu Graphene Flagship. Badania nad grafenem prowadzi natomiast znacznie dłużej. - Nie jest prawdą, że stworzony przez ITME hallotron jest oryginalnym i pierwszym na świecie wyrobem elektronicznym z udziałem grafenu. Grafenowych urządzeń elektronicznych wytwarza się obecnie dość dużo, a Politechnika Warszawska też ma tu swój znaczący udział. Przykładem są nowej generacji czujniki światła podczerwonego, czujniki glukozy czy przewodzące tusze na bazie grafenu, które można stosować np. do zabezpieczania banknotów – wylicza dr hab. Mariusz Zdrojek, prof. nadzw. Politechniki Warszawskiej, kierownik Pracowni Nanostruktur na Wydziale Fizyki. Zastrzega przy tym, że uczelnia nie jest fabryką, dlatego wytwarza grafen głównie na własne potrzeby intensywnych badań aplikacyjnych.
- Rynek grafenu na świecie jest coraz większy, ale w Polsce wciąż nie ma wystarczająco dobrego klimatu dla tego biznesu. Do komercjalizacji technologii potrzebne są superinnowacyjne firmy, których u nas niestety brakuje lub dopiero powstają. Za granicą uczelniom niemal od razu udaje się sprzedać swoje technologie do przemysłu. Natomiast polskie firmy muszą jeszcze do tego dojrzeć, bo na razie nie rozumieją ogromnego potencjału jaki tkwi w materiałach dwuwymiarowych takich jak grafen – dodaje Zdrojek.
Za dużo emocji
Do sytuacji odniósł się także dr hab. Ryszard Fryczkowski, prof. nadzw. Akademii Techniczno - Humanistyczna w Bielsku - Białej. - Obserwując to wszystko, co się dzieje wokół grafenu z pozycji człowieka, który bada ten materiał i się nim fascynuje, ale z daleka od Warszawy i wielkich pieniędzy, myślę, że dotychczas zrobiono w Polsce tylko złe rzeczy dla grafenu. Prawie wszystkie pieniądze, jakie dotychczas przeznaczone były na rozwój tej technologii przyznawane były pod wpływem emocji, dobrych informacji prasowych. Często dotacje płynęły do firm czy instytucji, które nie miały konkretnego pomysłu na grafen – ocenia Fryczkowski. Jego zdaniem kluczowe dla przyszłości grafenu jest wdrożenie do przemysłu przynajmniej jednego grafenowego produktu. - Do tego jednak potrzebne jest wsparcie państwa, które powinno być przemyślane i wyważone. Inaczej już niedługo będziemy zmuszeni kupować technologię oparte o grafen z zagranicy, bo w moim przekonaniu kolejne technologie się powstaną i będą lepsze od już istniejących – alarmuje Fryczkowski.