Dolar umacnia się od początku 2018 roku i w ubiegłym tygodniu odnotował swój tegoroczny rekord. Przez inwestorów traktowany jest jako bezpieczne aktywo z uwagi na swoją gigantyczną płynność. Amerykańska giełda złapała ewidentną zadyszkę i chyba pomału wraca na nią strach, ostatnimi czasy widoczny w grudniu.
Przyczyną tych zdarzeń jest zaogniający się konflikt handlowy między USA a Chinami. Do niedawna mówiono o zbliżającym się, pozytywnym zakończeniu. Jednak to pozytywne zakończenie nie nadeszło. Zamiast tego USA nałożyły na Chiny kolejne cła, a Google zerwało współpracę z Huawei, co z jednej strony okazało się potężnym ciosem (również propagandowym) dla chińskiego przemysłu technologicznego, a z drugiej obnażyło fakt, że rząd USA jest w stanie wywrzeć efektywnie tego rodzaju wpływ na prywatne przedsiębiorstwa.
Obecnie Chińczycy nie chcą rozmawiać i szykują się do kontrofensywy. Mówi się m.in. o wstrzymaniu eksportu metali ziem rzadkich (m.in. skand, lit, lantan, cer, prazeodym, neodym), niezbędnych do produkcji elementów uzbrojenia, awioniki i elektroniki. Chiny kontrolują 85 proc. światowego wydobycia tych surowców. W grę wchodzi także pozbywanie się amerykańskiego długu – Chiny posiadają amerykańskie obligacje na kwotę 1,13 bln USD. Wyprzedaż tego długu mogłaby wymusić na FED podniesienie stóp procentowych, co spowodowałoby wyższe koszty obsługi długu dla pożyczkobiorców. W efekcie mogłoby wywołać głęboką recesję w USA.
Złoto po lutowym szczycie wpadło w trend spadkowy, a mniej więcej od połowy kwietnia znajduje się w trendzie bocznym. Dopóki siła dolara rosła, inwestorzy w nim właśnie upatrywali bezpiecznej przystani. Coraz częściej jednak mówi się, że dolar zbliża się do granic swojej aprecjacji. Co z kolei może okazać się dobrą wiadomością dla tych, którzy zdecydują się ulokować swój bezpieczny fundusz właśnie w kruszcu.