Co Pana skłoniło do udziału w konkursie na prezesa Energi?
W firmach, których kontynuatorka jest Grupa Energa, przepracowałem 44 lata. Można powiedzieć, że te kilka ostatnich miesięcy w PGE to kropla w morzu wobec czasu spędzonego w Enerdze. Ten czas był nieustającym pasmem wyzwań. Zaczynałem jako monter, po jakimś czasie zostałem kierownikiem, a później dyrektorem rejonu. Jednocześnie studiowałem i dokształcałem się, bo energetyka przechodziła w tamtym czasie wiele zmian, teraz zresztą także dynamicznie się rozwija. Starałem się być stać zawsze na czele tych zmian. W ostatnich latach organizowałem jedną ze spółek Energi zajmującą się energią odnawialną, a potem konsolidowałem obszar OZE w całej Grupie. W konkursie na szefa Grupy startowałem z przeświadczeniem, że mogę wzmocnić te aspekty rozwoju Grupy, które nie są jeszcze w pełni wykorzystane, zarówno w obszarze lokalnego bezpieczeństwa energetycznego, jakim jest poprawa jakości i niezawodności dostaw, jak i miejsca Grupy na krajowym rynku, poprzez stały wzrost jej wartości.
Które z Pana dotychczasowych doświadczeń zawodowych najbardziej przyda się na nowym stanowisku?
Wszystkie wyżej wymienione etapy mojego zawodowego życia składają się w spójną całość osadzoną na znajomości branży i samej firmy. Ta wiedza wynikająca z doświadczenia daje większą perspektywę i zdolność do właściwej oceny sytuacji. Myślę, że sprawowanie tej funkcji ułatwią mi moje dość dobre relacje interpersonalne, zwłaszcza w tzw. obszarze społecznym, czyli choćby ze organizacjami związkowymi, pracownikami czy samorządami. Nie jestem zapiekły, potrafię iść na kompromisy, nie rezygnując z dążenia do celu.
Podobno do tej pory nie chciał Pan przyjmować większych wyzwań zawodowych tłumacząc to ewentualnym brakiem czasu na hobby - wędkowanie. Słyszałam nawet, że przylgnął do Pana przydomek "wędkarz ze Straszyna" - proszę opowiedzieć trochę o tej swojej pasji? Jakie są inne?