Kapitan wraca do domu

„Forma przychodzi i odchodzi, klasa pozostaje" – pisze o Edenie Hazardzie prasa. Belgia, której jest kapitanem, zmierzy się w piątek w Lille z Walią. Stawką jest awans do półfinału Euro 2016.

Publikacja: 01.07.2016 16:00

Piotr Wesołowicz

Piotr Wesołowicz

Foto: Archiwum

– Lille leży 15 km od granicy, mieszka tu sporo Belgów. To duże przeżycie grać na ich oczach o awans do półfinału mistrzostw – mówił przed spotkaniem selekcjoner reprezentacji Belgii Marc Wilmots. Jednym z tych piłkarzy, którzy w Lille poczują się szczególnie wyjątkowo, będzie Eden Hazard.

Lille to młodość Hazarda. Przyjechał do miasta, gdy miał 14 lat. Skauci francuskiego klubu wypatrzyli go w malutkim belgijskim klubie AFC Tubize. – Wcześniej uczyłem się grać w piłkę, po przeprowadzce zacząłem się też uczyć życia – opowiada Hazard. – Byłem daleko od domu, w innym kraju. Kładłem się spać sam i budziłem się sam. Ale grałem w piłkę w dużym klubie. To było najważniejsze – dodaje. – Zaprosiłem Edena do biura, by porozmawiać o przyszłości. Miał wtedy 15 lat, ale wiedzieliśmy już, że ma duży talent – wspomina Jean-Michel Vandamme, były szef akademii w Lille, obecnie dyrektor sportowy. – To było niesamowite. Powiedział dokładnie, co chce osiągnąć i kiedy tego dokona. Zaczął wymieniać: najpierw zagram w Lille, uszczęśliwię kibiców, wygram tytuł, a potem odejdę. Jak na swój wiek był bardzo dojrzały.

Hazard spełnił każdą obietnicę, którą złożył w gabinecie Vandamme'a. Doprowadził klub do mistrzostwa Francji w 2011 r., zgarnął wszystkie możliwe nagrody indywidualne, w tym tytuł dla najlepszego piłkarza Ligue 1. A potem, mając ledwie 21 lat, wyjechał. W 2012 r. podpisał kontrakt z jednym z najlepszych klubów w Premier League – Chelsea. W ostatnim sezonie, podobnie jak cały zespół z Londynu, zawiódł. Był cieniem samego siebie, w trakcie rozgrywek uciułał ledwie cztery gole i trzy asysty. Kibice z niego kpili. Wyjazd na turniej do Francji był więc dla niego oddechem, formą odcięcia się od złych wspomnień. Choć jego forma była niewiadomą.

We Francji Hazard jednak błyszczy. Niemal w pojedynkę wprowadził Belgię do ćwierćfinału. W ostatnim spotkaniu z Węgrami (4:0) wystarczyły mu dwie minuty, by udowodnić, że jest jednym z największych talentów i przyszłym posiadaczem Złotej Piłki. Najpierw zaliczył asystę przy golu Michy'ego Batshuayia, a po chwili sam wbił piłkę do siatki po wyjątkowej urody akcji indywidualnej. Trafił do najlepszej jedenastki 1/8 finału wybranej przez francuski dziennik „L'Equipe". Krytykom, którzy wróżyli, że jego dni w Chelsea są policzone, odpowiedział w najlepszy sposób. „Zagrał, jakby był z innej planety. Dobra forma Hazarda to dobra nowina dla Marca Wilmotsa, ale jeszcze lepsza dla Antonio Conte, który od nowego sezonu będzie trenerem Chelsea. Forma przychodzi i odchodzi, klasa pozostaje" – pisała po tym meczu angielska prasa.

W ćwierćfinale na drodze Belgów stanie Walia. – Jeśli wygramy, nie ma powodu, dla którego nie mielibyśmy wygrać finału – powiedział Hazard.

Parkiet PLUS
Prezes Tauronu: Los starszych elektrowni nieznany. W Tauronie zwolnień nie będzie
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Parkiet PLUS
Czy bitcoin ma szansę na duże zwyżki w nadchodzących miesiącach?
Parkiet PLUS
Jak kryptobiznes wygrał wybory prezydenckie w USA
Parkiet PLUS
Impuls inwestycji wygasł, ale w 2025 r. znów się pojawi
Parkiet PLUS
Szalona struktura polskiego wzrostu
Parkiet PLUS
Warszawska giełda chce być piękniejsza i bogatsza