Kilka dni temu prezes francuskiej federacji Noel Le Graet podpisał kontrakt reklamowy z dobrze znaną również w Polsce potężną firmą energetyczną Electricite de France (EDF). Nazwa pasuje idealnie do produktu, przez który EDF będzie się znów reklamować.
EDF (Equipe de France) to także potoczny skrót piłkarskiej reprezentacji. Umowa została zawarta do 2023 roku. Jej roczna wartość wynosi 5 milionów euro. To już kolejny kontrakt, który zawarł w ostatnim czasie francuski związek, doskonale korzystający z rosnącej popularności piłkarskiej reprezentacji Trójkolorowych.
W sezonie 2017–2018 federacja otrzymała z tytułu praw reklamowych 87,5 miliona euro, rok wcześniej milion euro mniej, a w czasie ostatniego mundialu w Brazylii 76,8 mln. Francuska piłka rośnie jak na drożdżach.
Skandal gonił skandal
A jeszcze osiem lat temu, po mistrzostwach świata w RPA, wydawało się, że Francuzi będą czekać długie lata na odrodzenie piłkarskiej kadry. Na afrykańskim turnieju ponieśli fiasko sportowe i wizerunkowe.
Drużyna, wtedy jeszcze aktualny wicemistrz świata, w której grali piłkarze z najsilniejszych klubów Europy, zajęła ostatnie miejsce w grupie za Urugwajem, Meksykiem i RPA, w trzech meczach zdobywając zaledwie jeden punkt. Wyniki były pochodną atmosfery panującej w zespole, a socjologowie twierdzili, że odzwierciedlała ona nastroje w całym kraju.