Fundusze obligacji cieszą się wciąż dużą popularnością. To właśnie one są pierwszym wyborem inwestorów. Czy słusznie? Czy i ile na tych funduszach będzie można zarobić w tym roku?
Co jest dla kogo?
Jarosław Karpiński, zarządzający aktywami w zespole zarządzania instrumentami dłużnymi w Pekao TFI, podkreśla, że popularność funduszy dłużnych wynika m.in. z faktu, że jest to ciekawy produkt zarówno z perspektywy inwestorów bardziej konserwatywnych, jak i tych, którzy są otwarci na nieco większe ryzyko.
– Dla najbardziej konserwatywnych inwestorów najodpowiedniejsze będą rozwiązania, które nie niosą ze sobą ryzyka stopy procentowej, czyli posiadają w portfelu obligacje krótkoterminowe lub o zmiennym oprocentowaniu, jak również nie posiadają bądź minimalizują ryzyko kredytowe – wskazuje Karpiński.
Ci, którzy jednak gotowi są na nieco większe ryzyko i szukają wyższej stopy zwrotu, mogą zwrócić się z kolei w stronę funduszy obligacji korporacyjnych. – Na polskim rynku też w tym obszarze funkcjonują rozwiązania zarówno mniej, jak i bardziej agresywne, a to daje możliwość szukania wyższych stóp zwrotu. O tym, że są one możliwe do osiągnięcia, pokazały poprzednie lata i tego też spodziewamy się w tym roku. Drugą drogą jest inwestowanie w fundusze obligacji długoterminowych. W ich przypadku nie należy jednak patrzeć na stopy zwrotu w krótkim okresie, ale bardziej w długim okresie – podkreśla zarządzający Pekao TFI.
Pomysły inwestycyjne
Jak dzisiaj inwestować w fundusze obligacji, mając do dyspozycji 50 tys. zł?
– Jeśli to jest „startowe” 50 tys. zł, to mimo wszystko zaczynalibyśmy od rozwiązań najbardziej konserwatywnych. Jeśli jednak miałaby to być kolejna klasa aktywów, bo np. w portfelu mamy już oszczędnościowe obligacje skarbowe, możemy zacząć szukać już rozwiązań z innego obszaru. Wydaje się, że dzisiaj inwestycje można byłoby rozłożyć pół na pół, czyli w fundusze o nieco wyższym ryzyku kredytowym i drugą połowę w fundusze o nieco wyższej ekspozycji na ryzyko stopy procentowej. Wydaje się, że obecnie jest na to dobry moment – podkreśla Jarosław Karpiński.
Dlaczego miałby to być faktycznie dobry moment na tego typu inwestycje?
– Rentowności obligacji, a już w szczególności obligacji długoterminowych, są obecnie dość wysoko. Patrząc chociażby historycznie, to od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej średnia rentowność była jednak dużo niżej, więc punkt startowy jest obecnie dobry. Krzywa rentowności jest pozytywnie nachylona, więc inwestując w obligacje długoterminowe, powinniśmy zarabiać więcej w przeciwieństwie chociażby do tego, co było na początku zeszłego roku. W przypadku rozwiązań niosących ryzyko kredytowe warto zwrócić z kolei uwagę, że pieniądze płyną szerokim strumieniem do funduszy inwestycyjnych. Kolejny element sprzyjający to geopolityka. Jeśli dojdzie do zawieszenia broni w Ukrainie albo zawieszenia broni, a później pokoju, ryzyko kredytowe polskich aktywów powinno spadać, w związku z czym ceny powinny też wzrosnąć – wylicza Jarosław Karpiński.
Jakie stopy zwrotu są możliwe do osiągnięcia w 2025 r. w przypadku funduszy obligacji?
– W przypadku rozwiązań najbardziej konserwatywnych myślę, że stopa zwrotu na poziomie 5,5 proc. będzie tym dolnym poziomem. Mówimy w tym przypadku o funduszach nieniosących ryzyka stopy procentowej i inwestujących praktycznie wyłącznie w obligacje Skarbu Państwa. W przypadku funduszy, w których dochodzą inwestycje w obligacje korporacyjne, można pokusić się o poziom 8 proc. Jeśli zaś chodzi o fundusze obligacji długoterminowych, to tutaj też będzie to zależało od aktywności, a początek roku pokazał, że trzeba będzie być aktywnym. Strukturalnie będzie to dobry rok i myślę, że też możemy zobaczyć stopę zwrotu na poziomie 8 proc., ale może być to też i niższy wynik – podkreśla Jarosław Karpiński.
Jak bowiem dodaje, fundusze, o których można „zapomnieć”, to przede wszystkim fundusze krótkoterminowe i te z niewielką ekspozycją na emitentów korporacyjnych. – Jeśli chodzi o fundusze obligacji długoterminowych, to oczywiście aktywność powinna być po stronie zarządzającego, ale pewien rodzaj aktywności powinien wystąpić również po stronie klienta – mówi Karpiński.