Nie ulega wątpliwości, że Departament Skarbu oraz Fed mogły zaproponować mniej skrajną wersję interwencjonizmu, gdzie aktywa nie byłyby wykupywane, a na przykład służyłyby jako zastaw pod pożyczki, które mogłyby być rolowane do końca kryzysu. To właśnie fakt, iż podatnik będzie brał na siebie ryzyko związane z aktywami było zasadniczym powodem sprzeciwu wielu Republikanów. Z drugiej strony odrzucenie planu komplikuje sytuację rynkową, gdyż obecnie kryzys jest w ogromnej mierze kryzysem zaufania i plan miał zaszczepić nieco więcej pewności w poczynania inwestorów i instytucji finansowych. W innych okolicznościach, takie banki jak Fortis czy Wachovia zapewne nie potrzebowałyby pomocy. Obecnie wystarczyło tylko przypuszczenie, iż ze względu na nienajlepszy bilans mogą mieć kłopoty i w efekcie banki te nie mogły liczyć na pożyczki od partnerów rynkowych.
Odrzucenie planu też nie daje nam wszystkich odpowiedzi. Amerykańskie władze już wczoraj zapewniły, iż nie zamierzają złożyć broni i Senat mógłby już jutro wznowić prace. Jakaś forma ingerencji rządu wydaje się konieczna, przede wszystkim ze wspomnianego, psychologicznego punktu widzenia. Tym razem jednak, rynkowi trudno będzie uwierzyć w deklaracje dopóki konkretne rozwiązanie nie zdobędzie większości głosów w faktycznym głosowaniu. W międzyczasie ważne jest aby na rynek nie napłynęły kolejne informacje o problemach banków - te bowiem działają na zasadzie kamyków napędzających lawinę, zaś rynkowi - nie tylko akcji, lecz całemu sektorowi finansowemu, potrzebne jest uspokojenie i chłodne spojrzenie na problem.
Jeśli chodzi o dzisiejsze dane makroekonomiczne, będą one zdecydowanie w tle rozwoju wyżej opisanej sytuacji, również dlatego, iż nie są to wskaźniki obecnie kluczowe dla rynku. W strefie euro podany zostanie wstępny szacunek wrześniowej inflacji (rynek oczekuje spadku rocznej dynamiki z 3,8% do 3,6%), zaś w USA indeksy Chicago PMI (15.45, konsensus 54 pkt.) i indeks nastrojów konsumenckich Conference Board (16.00, konsensus 55 pkt.).
Waluty - Jen zyskuje po odrzuceniu planu
Wczorajszy dzień był bardzo nerwowy również na rynku walutowym, w dużej mierze z powodu kłopotów europejskich banków. To m.in. interwencja rządów krajów Beneluksu zepchnęła na początku tygodnia notowania EURUSD z 1,4616 do zaledwie 1,4298. Notowania odbiły się nieco popołudniem, jednak największy wzrost przyszedł zaraz po głosowaniu w Kongresie. Reakcja pary EURUSD na głosowanie jest dość ciekawa, choć nie zaskakująca. W pierwszej reakcji para EURUSD odnotowała wzrost do 1,4568, będący głównie efektem osłabienia dolara wobec wszystkich ważniejszych walut (przede wszystkim jena) i tracących bardzo szybko rynków akcji. Później jednak notowania pary dość szybko wróciły w rejon 1,4350, gdyż jak pisaliśmy wcześniej plan nie był korzystny dla amerykańskiej waluty. Para USDJPY po głosowaniu odnotowała spadek z poziomu 105,25 (jeszcze na początku tygodnia było to 106,90) do 103,50, choć ruch ten został częściowo odreagowany - do poziomu 104,25. Traciły także waluty rynków wschodzących - złoty tracił jeszcze (oczywiście) przed głosowaniem i wczorajsza wyprzedaż była dość silna. Notowania USDPLN wzrosły nawet do 2,3760, zaś EURPLN do 3,4120, choć taka dynamika ruchu nie do końca dziwi mając na uwadze zmiany na EURUSD. Bardzo interesująca jest natomiast dzisiejsza reakcja. Mając na uwadze zmiany na EURUSD złoty nie powinien już zauważalnie tracić w relacji do poziomów z wczorajszego zamknięcia. To jak zachowa się nasza waluta będzie więc w dużym stopniu miernikiem zaufania inwestorów zagranicznych do polskiego rynku.