Fed Bernanke'go – o co tu właściwie chodzi
Prawdziwym maestro rynków – i to w coraz większym stopniu, odkąd jego poprzednik Alan Greenspan wycofał się w 2006 r. - jest Ben Bernanke, szef amerykańskiej Rezerwy Federalnej. W dyskusjach na temat amerykańskiego rządu i rynków polityka Fedu przesłania wszystko inne. Na przestrzeni ostatnich czterech lat widzieliśmy „szwindel" w wykonaniu Fedu w postaci pompowania w system nieograniczonej płynności w nadziei, że wygeneruje to tzw. efekt majątkowy i zaufanie wśród właścicieli domów oraz inwestorów w stopniu wystarczającym, by odstraszyć inflację i wesprzeć rozwój. Zamiast tego niekończąca się monetyzacja długu pozwala na tworzenie się w gospodarce coraz większych obszarów skandalicznej nierównowagi. Pogarsza ona jedynie podstawowy problem zbyt wielkiego zadłużenia i pozwala na niekontrolowane zwiększanie obecności władzy federalnej w gospodarce amerykańskiej.
Reakcja rynku na trzecią rundę ilościowego luzowania polityki pieniężnej (QE3) pokazuje, że korzyści płynące z QE gwałtownie się kurczą. QE3 w rzeczywistości oznacza „QE w nieskończoność", ponieważ Fed zdecydował tym razem, że już nie będzie ograniczał czasowo ani ilościowo tego, ile "luzowania" trafia do obiegu. Jednak po ogłoszeniu QE3 rynki aktywów niejako pogubiły się, w rzeczywistości przewidziawszy już ten nowy program wcześniej.
Drukowanie pieniędzy zniekształca
Prawda jest taka, że drukowanie pieniędzy przez Fed pozwala jedynie na rozkwit groteskowych zniekształceń rynku, natomiast nic nie zmienia dla realnej gospodarki, a jednocześnie nie pozwala jej na korektę do stabilnej podstawy. Tak więc w 2013 r. i później zobaczymy, że polityka Rezerwy Federalnej już nie daje spodziewanej trakcji. Z jednej strony może to dać rząd pasywny, ponieważ w takiej sytuacji politycy nie muszą podejmować trudnych decyzji, które pociągnęłyby za sobą krótkoterminowe koszty dla ich okręgów wyborczych. Zatem pasywny rząd przyglądałby się jedynie jak Fed pod rządami Bernanke'go wytacza coraz bardziej radykalną broń do stymulowania gospodarki – jak np. dążenie do określonego wzrostu nominalnego PKB. Ale bardziej prawdopodobne jest to, że w którymś momencie utrata trakcji spowodowana coraz bardziej radykalną polityką pieniężną wywoła skutki odwrotne do zamierzonych niezależnie od tego, z którym scenariuszem będziemy mieli do czynienia – pozostaje jedynie pytanie o ramy czasowe.
Fed pod rządami Obamy
– Bernanke mocno utrzyma kontrolę, a polityka Fedu pozostanie taka jak do tej pory; będzie on brnąć coraz dalej na nieznane terytoria rozrzutnego drukowania pieniędzy. Powolny wzrost i zniekształcenia, jakie z tego wynikają, wraz z niezdolnością do zaradzenia kwestiom bezrobocia strukturalnego mogą ostatecznie doprowadzić do ponownej oceny politycznej w odniesieniu do roli, jaką Fed odgrywa w gospodarce. Być może stanie się to później niż w 2013 r., chyba że będziemy świadkami gigantycznego kryzysu zaufania i załamania na rynku.