Globalny wzrost jest solidny i, co najistotniejsze, staje się coraz bardziej powszechny. Presji inflacyjnej specjalnie nie widać i nie ma też potrzeby nadmiernie zacieśniać politykę monetarną.
Tymczasem od początku października na rynkach stopy procentowej mamy małą zawieruchę. Obligacje i waluty krajów emerging markets tracą i uwidacznia się podział na lepsze i gorsze kraje.
Dla przykładu, rentowności dziesięcioletnich obligacji tureckich czy południowoafrykańskich urosły o około 80 pkt bazowych, meksykańskich o około 40 bp, a waluty wspomnianych krajów straciły do dolara po około 5–6 proc. Na drugim biegunie znalazły się rynki azjatyckie oraz inne wybrane kraje, w tym Polska. Nasze obligacje długoterminowe przeceniono nieznacznie, a waluta wręcz się do dolara i euro umocniła.
Patrząc jednak na szerokie indeksy, nie wygląda to za dobrze. EMFX przebił w dół kanał wzrostowy obserwowany od grudnia ub.r. Coraz słabiej wygląda więc nie tylko nastawienie do obligacji rynków wschodzących, ale i wykresy indeksów tych obligacji.
Dodatkowo na rynkach bazowych testujemy istotne poziomy, a największe banki centralne wydają się chcieć wykorzystać ten okres lepszej aktywności gospodarczej, aby zakończyć ultraakomodacyjną politykę monetarną. Końcówka roku może być bardzo ciekawa.