Obecnie na niepewnym rynku nie brakuje tego kapitału, czy wręcz odwrotnie - fundusze i inwestorzy wolą ograniczać aktywność?
Tak i nie. Fundusze, które zebrały pieniądze, mają je. Niektóre zebrały rekordowe kwoty. Trudniej się zbiera na nowe fundusze. Nie ma co kryć, że zbieranie dla funduszy, które są w tzw. fund risingu jest trudniejsze. Uważam, że kapitał jest na rynku, może mniej niż było, ale na dobre transakcje wystarczy.
Polska jest krajem przyfrontowym. Ma to jakieś znaczenie z punktu widzenia funduszy PE i wycen?
Ma. W zeszłym roku mieliśmy trzy wejścia i wyjścia z transakcji, ale widzimy jak jest duże wahanie pewnych inwestorów branżowych. Szczególnie tych, co nigdy nie zetknęli się z Europą Środkowo-Wschodnią. Wiele transakcji jest zawieszanych i czekają na rozwój transakcji. Część kapitału płynie, zakładając, że uda się rozwiązać sytuację wojenną, a polskie firmy się tam ulokują. To nie są już te lata, kiedy rynki były bardzo rozgrzane. Wyceny się dopasowują, szczególnie w branżach, które były na topie (branże internetowe i technologiczne kiedyś miały szalone wyceny). Przegrzanie się kończy, co jest dobre dla kapitału, który nie jest ukierunkowany na venture, a na stabilnego budowania wzrostu.
Dlaczego wchodzenie na polską giełdę już nie jest tak atrakcyjne dla przyszłych bohaterów gospodarki?
Złożyło się na to kilka elementów. Ofert publicznych (IPO) praktycznie nie ma, bo wymaga to odpowiedniej skali firm. Mniejszym firmom jest ciężko spełnić wymogi regulacyjne. Po drugie wyceny. Giełda dawała premię, co do wycen poza innymi alternatywami. Teraz takich alternatyw nie ma. Trzecim elementem są regulacje, odsłonięcie się przed konkurencją. Kompilacja tego wszystkiego powoduje, że i kapitału jest mniej.