Styczeń na GPW był burzliwy. Początek lutego też daleki jest od ideału. Jest w ogóle szansa na to, że ten rok przyniesie zwyżkę indeksów warszawskiej giełdy?
Zakładamy, że indeksy w tym roku zyskają/stracą około 5 proc. Ten rok będzie jednak bardzo zmienny, co zresztą pokazał jego początek. Mamy dużo ryzyk i czynników, które wpływają na wyceny. W tym roku selekcja i odpowiedni moment wejścia i wyjścia nabierają szczególnego znaczenia. Ciężko więc spodziewać się, że ten rok będzie podobny do poprzedniego, gdzie obstawiając konkretne sektory, można było praktycznie cały rok na nich zarabiać.
Może więc najlepszy czas na inwestycje w akcje już minął?
Wszystko jest kwestią horyzontu inwestycyjnego i samego podejścia do inwestowania. Przeszłość na naszym rynku pokazała, że nawet jeśli indeksy poruszały się w trendzie bocznym albo nawet nieznacznie spadały, dało się wtedy zarabiać. Fundusze pokazywały dużo lepszą stopę zwrotu niż indeksy. Teraz mamy więc czas selekcji. Zawsze znajdą się sektory i spółki, które w danych czasach radzą sobie lepiej lub gorzej. Przy inflacji, która może sięgnąć nawet 10 proc., odpuszczenie sobie rynku akcji nie jest najlepszą decyzją. Nie ma bowiem aktywów, które są w stanie pokonać inflację. Rynek nieruchomości mamy przegrzany. Obligacje skarbowe mają rentowność około 4 proc. Obligacje korporacyjne dobrych jakościowo spółek to 6–7 proc. Akcje zostają więc naturalnym aktywem, który może pomóc zwyciężyć inflację.