Styczeń na naszym rynku miał dwa oblicza. Początkowo było miło i przyjemnie, a później pojawiły się spadki. Który z tych obrazów lepiej opisuje rynkową rzeczywistość i jest wskazówką na przyszłość?
Myślę, że cały styczeń jest dobrym obrazem rynku. Ostatnie dwa lata były zaburzone przez pandemię. Mieliśmy znaczące zwyżki i relatywnie niedużą zmienność. W dłuższym terminie zmienność jest jednak czymś naturalnym i trzeba się do tego przyzwyczaić.
Kiedy rozpoczynał się 2022 r., wiele mówiło się o tym, że będzie to trudny okres i jest dużo zagrożeń. Wy też te zagrożenia dostrzegacie i że czas stosunkowo łatwego zarabiania się skończył?
Częściowo tak. Spodziewamy się, że główne światowe indeksy zyskają w tym roku 5–10 proc. Podobnie zapatrujemy się na sytuację na rynku polskim. Oczywiście trzeba mieć na uwadze, że w otoczeniu jest dużo ryzyka. Nie wiemy chociażby, co będzie się działo ze wzrostem gospodarczym i inflacją. W bazowym scenariuszu wzrost gospodarczy pozostanie na stosunkowo wysokim poziomie, ale przy podwyższonej inflacji. Dużo jednak będzie zależało od działań banków centralnych i od tego, czy zbyt mocne zacieśnianie polityki pieniężnej nie spowoduje wyhamowania dynamiki wzrostu gospodarczego.