Gazety donoszą, że w Polsce rośnie inflacja. Reżimowa prasa stara się przy tym subtelnie wmówić ludziom, że przyczyną jest "wzrost gospodarczy". Oczywiście, przyczyną inflacji są poczynania "Rządu". Piszę to uparcie w cudzysłowie, gdyż w III RP nie mamy rządu, tylko (jak słusznie podaje konstytucja) "Radę Ministrów". Rząd - jest to organ wykonawczy, który nie uchwala projektów ustaw, tylko wykonuje już uchwalone. Rząd w ogóle nie musi się zbierać - a już na pewno w rządzie nie może być głosowań! Ministrowie nikogo bowiem nie reprezentują - i pomysł, by minister kultury do spółki z ministrem sztuki głosowali nad np. polityką obronną jest śmieszny.
Rada Ministrów natomiast to "wewnętrzny parlament", wybierany w wyborach pośrednich; wyborcy wybierają Sejm, a posłowie wybierają Radę Ministrów - która radzi. I głosuje. Ponieważ RM z definicji ma większość w Sejmie, to to, co uradzi, staje się zazwyczaj prawem. Jest to - powtarzam "supersejm". I słusznie - bo w gronie 460 facetów (i, co gorsza, facetek) nic sensownego uradzić nie można.
Otóż inflacja rośnie z powodów politycznych. Władzuchna przed wyborami (do PE i przed wyborami do parlamentu) usiłuje przekupić wyborców, drukując pieniądze. Co prawda, weszliśmy już na inny etap; w zacofanym feudalizmie dodawało się miedzi do złota i kazało to-to przyjmować po kursie złota, w niedorozwiniętym socjalizmie drukowało banknoty (Hjalmar Schacht, min. gospodarki III Rzeszy, w odpowiedzi na zapytanie p. prof. Williama Dodda, ambasadora USA, skąd III Rzesza bierze pieniądze na autostrady i inne Wielkie Budowle Socjalizmu, odparł: "W. Ekscelencjo, Pan nie rozumie zasad nowoczesnej gospodarki: dziś pieniądze się drukuje - i dba tylko o to, by szybko obiegały..."). Dziś "rząd" udziela kredytów - a gdy szef NBP odmawia druku pieniędzy, a nawet (o zgrozo!) pożyczek, to daje "gwarancje kredytowe"...
Oczywiście, jest to możliwe, gdyż - wbrew zasadom wolnego rynku - Władzuchna ma monopol na emisję pieniądza. Tymczasem wielki ekonomista, zmarły kilka lat temu laureat nagrody Nobla, śp. Fryderyk von Hayek, domagał się, by w jednym państwie mogły kursować rozmaite prywatne pieniądze!
Nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Konserwatyści amerykańscy tego właśnie się domagają - i do dziś formalnie dolara emitują cztery banki (niestety: połączone przez Fed). Taka właśnie sytuacja mogłaby zaistnieć w powstającej Unii Europejskiej. Zamiast tworzenia "eurostrefy" (mającej najgorsze wyniki gospodarcze!!), należało po prostu przyjąć ustalenie, że we wszystkich 25 państwach może funkcjonować 25 walut tych państw, a także inne waluty - oraz zezwolić na to, by kilka prywatnych banków emitowało własny pieniądz...