To w takim razie, jakie czynniki decydują o tym, że działania SII związane z ochroną i reprezentowaniem inwestorów indywidualnych są skuteczne?" Takie pytanie zadał mi jeden z dziennikarzy przy okazji rozmowy nt. feralnej sesji z 4 lutego br., w wyniku której poszkodowanych zostało kilkuset inwestorów indywidualnych.
Odpowiedź na takie pytanie rzadko jest tylko jedna. Najczęściej jednak o tym, czy inicjatywa SII, mająca na celu zapewnienie poszanowania praw akcjonariuszy mniejszościowych, kończy się sukcesem, decyduje kilka niezmiennych czynników. Wśród nich można wymienić: duże trudności w egzekwowaniu obowiązującego prawa w Polsce, objawiające się niedowładem i opieszałością wymiaru sprawiedliwości w naszym kraju, nader częstą bierność instytucji infrastrukturalnych polskiego rynku kapitałowego, wciąż niską kulturę finansową i zbyt krótką historię naszego rynku, na którym wciąż kształtują się standardy i normy postępowania. Tych powodów, utrudniających skuteczną walkę o prawa inwestorów indywidualnych, znalazłoby się jeszcze więcej, ale wszystkie one koncentrują się na tym, co poza samymi inwestorami. W przypadku sprawy "4 lutego" żaden z powyższych problemów nie zdecydował o braku efektów działań prowadzonych przez SII. Tym razem zadziałał odwieczny problem, z którym Stowarzyszenie spotyka się od początku swojego funkcjonowania - bierność samych zainteresowanych. Nie jest tajemnicą, że jako Polacy mielibyśmy problem z nazwaniem siebie społeczeństwem obywatelskim. Na giełdzie takie zjawisko nazwano "free riding", co odpowiadałoby polskiej "jeździe na gapę".
Drodzy inwestorzy, nikt za nas nie załatwi pewnych spraw, jeśli my sami nie zrobimy czegoś pierwsi. Nasze szanse na walnym zgromadzeniu będą wciąż znikome, dopóki na 100 inwestorów sprzeciwiających się niekorzystnym uchwałom, udział w takim walnym weźmie jedna osoba, a kolejne dwie przekażą pełnomocnictwa SII. Pozostałe 97 osób specjalizujących się w narzekaniu i teoretyzowaniu, nie wnosi do sprawy nic. Nie inaczej było w przypadku sprawy "4 lutego". O naszym niepowodzeniu nie zdecydował brak reakcji ze strony KPWiG czy też zbyt droga oferta kancelarii Gessel, która podjęła się reprezentowania ponad 100 osób poszkodowanych w wyniku lutowych wydarzeń. Nie zapominajmy, że Komisja wyjątkowo szybko i zdecydowanie zadziałała w tej sprawie, wnosząc o zablokowanie kont osób, które dopuściły się przestępstwa. Natomiast reprezentująca nas kancelaria przedstawiła najlepszą ofertę spośród wszystkich renomowanych firm specjalizujących się w Prawie o publicznym obrocie papierami wartościowymi na warunkach, jakich żaden z poszkodowanych nie uzyskałby działając w pojedynkę. To jednak brak zaangażowania i odważnych decyzji samych inwestorów spowodował zaniechanie działań związanych z prawnym reprezentowaniem poszkodowanych w sprawie "4 lutego". W tym miejscu jednak chcielibyśmy podziękować tym wszystkim inwestorom, którzy wykazali należytą determinację i konsekwencję w działaniu. Z myślą o tych właśnie zaangażowanych inwestorach, 23 sierpnia br. Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych zwróciło się do Komisji Papierów Wartościowych i Giełd z wnioskiem o reprezentowanie przed sądem poszkodowanych inwestorów.
Autor jest prezesem zarządu
Stowarzyszenia Inwestorów Indywidualnych