Kto gra grubo, w końcu przegra - czyli wnioski z Internetowej Gry Giełdowej PARKIETU

Publikacja: 06.10.2004 08:13

W poprzednich dwóch artykułach przedstawiłem przebieg gry Parkietu z perspektywy zwycięskiej drużyny "Studenciki - Przyszłość Narodu" AE Wrocław. Droga do zwycięstwa była bardzo ciekawa i ekscytująca. Dziś pora na wnioski, które mogą nam się przydać w świecie rzeczywistych inwestycji.

Z 931 zgłoszonych drużyn studentów z całej Polski (głównie uczelni ekonomicznych), 830 aktywnie inwestowało przez dwa miesiące wirtualne 100 tys. złotych w papiery z indeksów WIG20 i MIDWIG. Koszty i możliwość zawarcia transakcji pokrywały się z rzeczywistymi. Po dwóch miesiącach zmagań pierwszy etap zakończył się. Studenci stosowali zapewne różne strategie, oparte na systemie, wyczuciu, wiedzy teoretycznej i praktycznej, a także komentarzach analityków dostępnych na wielu stronach internetowych.

Jakie więc były wyniki? Czy więcej drużyn zyskało czy może straciło pieniądze? Czy wszystkie drużyny sumarycznie zarobiły, czy nie? Czy największy osiągnięty na koniec zysk pokryłby największą stratę?

Odpowiedzi na te pytania nie napawają, niestety, optymizmem.

Na 830 drużyn tylko 107 zakończyło grę nad kreską. Co oznacza, że 723 drużyny mimo wysiłków straciły pieniądze. Sumarycznie wszyscy studenci z 83 mln zrobili na koniec 75,7 mln. Czyli straty wyniosły 7,3 mln, co daje średnią stratę na jedną drużynę w wysokości około 9 tys., czyli 9%. Zysk najlepszej drużyny wyniósł 34 tys., co nie pokrywa straty najgorszej w wysokości 43 tys.

Większość inwestorów i analityków codziennie zastanawia się, czy będzie "rosło czy spadało". Stawiają prognozy i chcą na ich podstawie zarobić pieniądze. Na giełdę przyciąga nas wizja zysku i raczej mało myślimy o możliwych stratach.

Moim zdaniem (mogę się mylić) najlepszym sposobem, żeby w długim terminie osiągać zyski, jest strategia wybiórczej obecności na rynku, którą promuję w moich DITach (www.sii.org.pl). Niektórzy autorzy książek uważają, że moment wejścia na rynek nie ma znaczenia, a ważny jest tylko moment wyjścia. Ja uważam, że obydwa są równie istotne, ponieważ bardzo duże znaczenie ma to, żeby wybierać tylko najlepsze transakcje, a nie tracić czasu, energię i pieniądze na ciągłe zmagania się z rynkiem.

Wyżej napisałem, że średnia strata statystycznej drużyny w konkursie parkietu wyniosła około 9 tys. Kto więc te pieniądze zarobił? Czy byli to bardziej doświadczeni inwestorzy, którzy stawali po drugiej stronie studenckich transakcji (były one wiernie odwzorowane w rzeczywistości).

Odpowiedź brzmi: nie! Pieniądze te nie trafiłyby do innych mądrzejszych inwestorów! Te pieniądze trafiłyby do pośredników w zawieraniu transakcji na naszym rynku. Moja drużyna przy średniej aktywności, przez dwa miesiące zapłaciła 8767 zł prowizji. Jeżeli uznalibyśmy to za w miarę reprezentatywną średnią dla wszystkich drużyn, okazuje się, że bez uwzględnienia prowizji studenci stosujący swoje różne strategie wyszliby na zero!

Po dwumiesięcznym okresie inwestowania w spółki, dziesięć najlepszych drużyn zostało zakwalifikowanych do jednodniowego finału. Zasady były takie, że każda drużyna dostawała kwotę, z którą zakończyła pierwszy etap gry. Przedmiotem obrotu w finałowym dniu były kontrakty FW20U4.

Przedstawię teraz analogiczną, jak dla akcji, analizę zysków i strat drużyn. Dla większego uwiarygodnienia danych i wniosków wykluczę z analizy jedną drużynę, ponieważ podczas finału ograniczała się ona do powielania ruchów mojej drużyny i nie wiadomo, jakie byłyby transakcje tego teamu, gdyby nie ta taktyka. Bierzemy więc dziewięć drużyn, które grały według swojego pomysłu w okresie ograniczonym do jednego dnia.

Na tych dziewięć drużyn tylko jedna znalazła się nad kreską (AE Wrocław - czyli moja drużyna), natomiast osiem pozostałych poniosło straty. O ile statystyka pierwszego etapu nie była dla mnie zaskoczeniem, o tyle to, że w finale prawie wszystkie drużyny straciły, bardzo mnie zdziwił. W końcu był to tylko jeden dzień i liczba drużyn na plusie i na minusie powinna się rozkładać bardziej po połowie. Być może wynikało to ze zbyt dużej liczby transakcji poszczególnych drużyn w ciągu tego finałowego dnia.

O 9.00 dziewięć drużyn łącznie otrzymało do dyspozycji kwotę 1,074 mln zł, o godzinie 16.10 zostało 0,992 mln zł, łączna strata wyniosła 81,5 tys. zł, natomiast średnia strata drużyny to 9 tys. zł, czyli podobnie jak po etapie "akcyjnym". Jedynym pozytywnym wnioskiem jest to, że największy zysk pokrył największą stratę. Moja drużyna uzyskała bowiem 30,8 tys. zysku, a największa odnotowana podczas finału strata wyniosła 21,4 tys.

Teraz pora na ciekawe spostrzeżenie. Wyżej wyliczyłem, że średnia strata 830 drużyn z pierwszego, "akcyjnego" etapu odpowiadała zapłaconej prowizji. Przy kontraktach już tak nie było, jeżeli znowu uznać prowizję mojej drużyny za w miarę reprezentatywną średnią, to stanowiła ona jedynie 1/3 średniej straty (wyniosła 3 tys. przy średniej stracie 9 tys.). Oznacza to, że prowizja na kontraktach jest dużo korzystniejsza niż na akcjach. Ale w takim razie skąd się wzięły straty ponad prowizję? Moim zdaniem, być może z tego, że gra na kontraktach jest nieco trudniejsza niż na akcjach. Do tego wielu graczy nie potrafi korzystać z zalet kontraktów. Kontrakty terminowe dają nam dźwignię finansową, dzięki której nie musimy wpłacać tylu pieniędzy, ile jest wart posiadany przez nas portfel akcji (zwany indeksem). Dodatkowo dzięki temu ograniczamy też znacznie koszty prowizji. Ale wielu graczy tego nie rozumie i otwierają sobie beztrosko tyle kontraktów, na ile pozwalają im wymagania depozytowe, po czym pocą się przy najmniejszej zmianie punktowej, zamykają pozycję i płacą niemałą prowizję.

Żeby zarabiać na giełdzie w dłuższym terminie, trzeba mieć naprawdę skuteczną metodę, która moim zdaniem zakłada dodatkowo zawieranie umiarkowanej liczby transakcji. W innym wypadku cały nasz czas i wysiłek pójdzie na generowanie zysków pośrednikom, a my będziemy wychodzić co najwyżej na zero. Inwestowanie na giełdzie to nie wyścig ani konkurs, nie musimy nikogo prześcignąć. Naszym zadaniem jest zarabianie pieniędzy. Kto gra grubo, wygra w konkursie, ale w grze na prawdziwe pieniądze w końcu przegra. Powinniśmy w długim terminie dążyć do nieskończoności, ale przede wszystkim uważać, by nie skończyć na zerze :). Zapraszam do moich codziennych komentarzy na www.sii.org.pl

Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Materiał Promocyjny
Pieniądze od banku za wyrobienie karty kredytowej
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”