Po okresie zastoju między latami 2001 i 2003, kiedy na giełdzie debiutowało zaledwie po kilka spółek rocznie, kolejne dwa lata przyniosły wyraźne ożywienie na rynku pierwotnym. Tylko w 2004 r. na parkiecie pojawiło się 36 firm. W tym roku wynik będzie prawdopodobnie wyrównany.
Duzi przyciągają małych
Znaczny ruch na rynku pierwotnym to m.in. efekt zwiększenia aktywności przez resort skarbu jako "dostawcy" spółek na parkiet. Olbrzymie oferty prywatyzacyjne takich firm, jak: PKO BP czy PGNiG przyciągają rzesze nowych graczy i nowy kapitał. Wysokie zyski z inwestycji w akcje spółek z państwowym rodowodem sprawiają, że inwestorzy chętnie interesują się papierami innych podmiotów, które plasują akcje na GPW. Dlatego z okazji do sprzedaży papierów przez parkiet giełdowy, jak pokazują statystyki, coraz częściej korzystają spółki z sektora MSP. Za takie, zgodnie z terminologią unijną, uważa się firmy o rocznych przychodach rzędu 50 mln euro, czyli - jak na polskie realia - całkiem duże. Wśród debiutantów z 2004 r., to kryterium spełniło 18 spółek. W tym roku ich liczba wynosi już 20. Są spore szanse, że do końca roku grupa powiększy się do 22 podmiotów. Trwają bowiem oferty Toory i Novitusa. Obie firmy liczą, że zdążą z debiutem jeszcze w grudniu.
Pieniądze na ekspansję
Głównym celem, który przyświeca spółkom wybierającym się na giełdę, jest pozyskanie pieniędzy na rozwój. Rynek kapitałowy, mimo spadających stóp procentowych i kosztów obsługi kredytów, jest wciąż najtańszym sposobem zdobycia środków na inwestycje. Minimalny koszt oferty publicznej to, jak wskazują wyliczenia, około 150 tys. zł. Statystycznie 5-7% pozyskanego kapitału. Połowa z tej kwoty to koszty przygotowania i przeprowadzenia oferty.