Prezes Polleny-Ewy, Przemysław Lis Markiewicz, stracił pracę. Stanowisko to objął Witold Bielecki - od 1984 r. prezes spółki Delfia (wcześniej Spółdzielnia Inwalidów Odrodzenie). Na tym nie koniec roszad w giełdowej spółce. Tego samego dnia rezygnację złożyła członkini zarządu Jolanta Markowska.
Dlaczego rada nadzorcza polskiego producenta kosmetyków (kontrolowana przez Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych, właściciela 63 proc. akcji Polleny) zdecydowała się na taki krok właśnie teraz? Niestety, nie udało nam się uzyskać informacji u źródła - w toruńskiej spółce. Odwołany szef Polleny-Ewy widzi to tak: - Niepotrzebny był im młody, ambitny, pyskaty prezes. Merytorycznych powodów nie było. Zrestrukturyzowałem spółkę i rada nadzorcza uznała, że nie mam już nic do roboty.
Zapewnia, że i tak zrezygnowałby ze stanowiska jesienią. - Po tym, jak Toruńskie Zakłady Materiałów Opatrunkowych przejęły sprzedaż, dystrybucję i księgowość produktów Polleny, praca przestała być wyzwaniem i fascynacją. Z takich powodów zrezygnowała też pani Markowska - dodaje Lis Markiewicz. Na ostatnim walnym zgromadzeniu akcjonariusze udzielili skwitowania odwołanemu teraz prezesowi. Przyjęli też sprawozdanie zarządu z pracy w ubiegłym roku. Już we wtorek Lis Markiewicz zaczyna nową pracę. Jak zapewnia - na stanowisku o podobnej randze do tego, które piastował w Pollenie, w pokrewnej branży.
Niestety, nowy szef giełdowej spółki Witold Bielecki był w piątek nieuchwytny. Nie udało nam się uzyskać informacji, jakie zmiany czekają Pollenę po roszadach w zarządzie.
Kurs firmy, mimo kadrowych zawirowań, wzrósł wczoraj o 5,5 proc., do 11,6 zł.