Czego polscy politycy powinni się nauczyć od tegorocznego noblisty?

Tegoroczna Nagroda Nobla z ekonomii została przyznana osobie, która mogła uzyskać ją już dawno. Jej wkład do makroekonomii w praktycznym ujęciu - polityki gospodarczej, jest bowiem przeogromny. Polscy politycy mogliby się od niej wiele nauczyć

Publikacja: 13.10.2006 08:45

Szwedzka Akademia Nauk 9 października doceniła prace Edmunda S. Phelpsa z Columbia University (stan Nowy Jork), wyróżniając go Nagrodą Nobla. Ten amerykański ekonomista otrzymał 10 mln koron szwedzkich za swoją "analizę międzyokresowych wyborów w polityce makroekonomicznej".

Tłumacząc to na prostszy język: chodzi o to, co powinni wybierać politycy gospodarczy, np. walkę z inflacją czy z bezrobociem, zwiększać oszczędności czy konsumpcję, a także ile i w co kraj powinien inwestować, by przyszłe pokolenia możliwie najbardziej się wzbogaciły? Są to kwestie niezmiernie ważne dla każdego państwa, również dla Polski. Pozwolą bowiem odpowiedzieć na pytania:

- czy NBP zbyt silnie dbał o inflację, przez co blokował działania rządu w kwestii zmniejszenia bezrobocia?

- komu przyznałby rację tegoroczny noblista: Kaczyńskiemu czy Balcerowiczowi?

- czy lepiej zwiększyć VAT, czy "podatek Belki"?

- czy należy bardziej zwiększyć wydatki zbrojeniowe i "becikowe", czy też wydatki na edukację i naukę?

Jak na te pytania odpowiedziałby Phelps?

Bezrobocie - inflacja. Rola rządu i banku centralnego

Każdy student ekonomii zna pojęcie tzw. krzywej Phillipsa. Otóż tenże Phillips zaobserwował, że w latach 50. i 60. XX wieku w gospodarce amerykańskiej występowała wymiana między bezrobociem a inflacją (choć zgodnie z teoriami J. M. Keynesa z lat 30. XX w. - nie było konfliktu między nimi). Innymi słowy, zauważył, że gdy rosła inflacja - malało bezrobocie, gdy inflacja się zmniejszała - rosło bezrobocie. Stąd powstawały zalecenia dla polityków gospodarczych: aby zmniejszyć bezrobocie, można doprowadzić do jednorazowego wzrostu inflacji. Przykładowo: rząd może "dodrukować" pieniędzy (w tamtych czasach jeszcze nie mówiono o potrzebie utrzymywania niezależności banków centralnych - więc było to możliwe), dzięki czemu mógł zwiększyć wydatki budżetowe, co nakręcało koniunkturę (choć również i inflację). Czyli była "prosta" recepta na wzrost: zwiększyć wydatki budżetowe.

Dokładniejsze analizy wykazały jednak, że nie jest to takie proste. Długookresowo, takie zwiększenie wydatków publicznych (również przez wzrost długu publicznego) prowadzi jedynie do wzrostu inflacji - stąd we współczesnych podręcznikach do ekonomii mówi się, że długookresowa krzywa jest pionowa. Stało się to zresztą jednym z najważniejszych odkryć w ekonomii w drugiej połowie XX wieku.

Phelps tłumaczył to pojęciem krzywej Phillipsa zasilanej oczekiwaniami (expectations-augmented Phillips curve). Ludzie nie mają bowiem pełnej informacji o rynku: przedsiębiorcy kształtują płace, a pracownicy swoje żądania płacowe w oparciu o niepełne dane, w oparciu o własne przewidywania tego, co będzie się działo z cenami w przyszłości. Według Phelpsa, długookresowa stopa bezrobocia nie jest kształtowana przez inflację, a przez funkcjonowanie rynku pracy. Występuje tzw. naturalna stopa bezrobocia, czyli taka, która jest "zdrowa" dla gospodarki. Można ją zaś zmniejszać poprzez reformy strukturalne. Oznacza to, że polityka stabilizacyjna (tu: "majstrowanie" polityków przy stopie inflacji) prowadzi jedynie do zmniejszenia skali krótkookresowych wahań bezrobocia, ale nie zwalczy przyczyn bezrobocia, nie zmniejszy go trwale. Co więcej, ani polityka pieniężna banku centralnego, ani polityka fiskalna rządu zmierzająca do zwiększenia popytu nie może wpłynąć na długookresową stopę bezrobocia.

Bazując na wprowadzonym przez Phelpsa pojęciu niedoskonałej informacji, w latach 70. wyłonił się nowy nurt w ekonomii - "neoklasycyzm". Dzięki niemu również banki centralne zaczęły prowadzić politykę zwalczania inflacji, badając jej wzrost oczekiwany przez społeczeństwo. A zatem Rada Polityki Pieniężnej podejmując co miesiąc decyzje o stopach procentowych nie kieruje się obecną wysokością inflacji, ale oczekiwaniami co do jej wysokości w przyszłości. Oznacza to, że utrzymywanie obecnie niskiej inflacji wpływa na oczekiwania inflacyjne, co ma wpływ na wielkość Niska inflacja z kolei zwiększa szanse na wzrost gospodarczy (oznacza ona większą stabilność gospodarki, co powoduje zaufanie inwestorów do niej i stymuluje inwestycje, przekładające się później na wzrost). Udane inwestycje będą zaś oznaczały w przyszłości nowe miejsca pracy - bezrobocie spadnie.

Jeśli zatem politycy utrzymują, że trzeba skłonić bank centralny do poluzowania polityki pieniężnej, by dzięki temu zwalczać bezrobocie, oznacza to, że dbają jedynie o najbliższy rok, dwa - w długim okresie da to tylko wzrost cen. Chroń nas Panie przed takimi rządami! Bank centralny powinien przede wszystkim oddziaływać na oczekiwania inflacyjne: stąd ważna jest niezależność NBP od polityków, jego wiarygodność, przejrzystość i dobra komunikacja ze społeczeństwem. Rząd powinien zaś mu w tym pomagać - nie osłabiać jego wiarygodności, ale starać się ograniczać wydatki budżetowe. Jest to ważne zwłaszcza teraz - gdy przy bardzo dobrej koniunkturze mamy możliwości poczynienia oszczędności dla młodszego pokolenia (zanim w jeszcze większym stopniu wyemigruje).

Nie czyń bliźniemu swemu,

co tobie niemiłe - czyli

co rząd powinien robić

dla przyszłych pokoleń

Phelps jest autorem tzw. złotej reguły akumulacji kapitału. Nawiązując do Biblii, brzmiała ona następująco: "rób innym to, co byś chciał, by oni robili tobie" (gdzie "inni" oznacza przyszłe pokolenie). Odnosząc to do ekonomii: stopa oszczędności powinna być równa udziałowi kapitału w dochodzie narodowym. A wchodząc w psychologię: każde pokolenie będzie oszczędzało taką część dochodu, jaką zaoszczędziło poprzednie pokolenie. Według Phelpsa, istnieje pewna optymalna wielkość relacji oszczędności do konsumpcji: jeśli się oszczędza za dużo lub za mało - jest to nieefektywne i nie zwiększa to dobrobytu przyszłych pokoleń. Jeśli inwestuje się więcej, niż się zarabia, to zdaniem Phelpsa, jest to dynamiczna nieefektywność.

Przykładowo: społeczeństwo japońskie oszczędza około 1/3 swoich dochodów (jedna z najwyższych stóp oszczędności na świecie), co stało siź przyczyną stagnacji gospodarki dławionej przez zbyt niski popyt w latach 90. XX w. Polityka gospodarcza rządu japońskiego powinna była zatem zmierzać do pobudzenia konsumpcji. W Polsce zaś oszczędności jest wciąż mało w porównaniu z innymi krajami europejskimi (choć coraz więcej). Jakie więc byłyby wnioski płynące z teorii Phelpsa dla polskiego rządu? Rząd powinien podwyższać opodatkowanie konsumpcji (np. VAT), a obniżać opodatkowanie zysków kapitałowych (tzw. podatek Belki). Wszystko po to, by zwiększyć oszczędności, a więc i skalę inwestycji. Przy czym oszczędności powinien też czynić sam rząd (z tym - jak wiemy - jest trudno, vide realizacja programu "tanie państwo"). Dbaniu o oszczędności krajowe powinno towarzyszyć stymulowanie napływu inwestycji zagranicznych.

Samoloty i pieluchy czy może szkolenia i komputery? Na co wydawać pieniądze z budżetu państwa?

Kolejną kwestią, którą współczesna ekonomia zawdzięcza Phelpsowi, jest wykazanie ważności pożądanej stopy inwestycji. Otóż kraje, które zwiększają wydatki na konsumpcję zamiast na inwestycje, mają mniejsze szanse na przyszły rozwój. Przy czym Phelps podkreślił to, co wiele lat później - w 2000 roku - Unia Europejska w swojej strategii lizbońskiej: ważne są nie tylko inwestycje w dobra materialne, ale też w kapitał ludzki (badania naukowe i edukacja). A żeby móc inwestować, najpierw trzeba mieć na to pieniądze: zadbać o wzrost oszczędności i napływ inwestycji z zagranicy (w czym pomaga m.in. niska inflacja). Pionierskie prace Phelpsa doprowadziły do zrozumienia, że im więcej dziś rząd zainwestuje, nie tylko w drogi, ale również w wykształcenie społeczeństwa i w badania naukowe, tym bogatsze będą nasze dzieci i wnuki. Im bardziej jest wykształcone społeczeństwo, tym większa jest jego tzw. zdolność do absorpcji innowacji. To z kolei - wraz z innowacjami powstającymi dzięki współdziałaniu przedsiębiorstw i naukowców - prowadzi do postęDzięki niemu można zdobyć zagraniczne rynki (wzrost eksportu) i zapewnić krajowi wzrost gospodarczy.

A zatem mądrą polityką gospodarczą jest taka, która nie ogranicza się do tego, co mamy dziś - mądry rząd, myślący o przyszłych pokoleniach, powinien inwestować w najważniejszy czynnik rozwoju - w ludzi oraz w tworzenie wynalazków. U nas zaś wykształceni, emigrujący młodzi ludzie i wynalazcy napędzają w coraz większym stopniu rozwój gospodarczy innych krajów, a nie Polski.

Powstaje więc pytanie, czy polskie rządy wydając na badania i rozwój ok. 0,5 proc. PKB - prawie najmniej w Europie - zamiast postulowanych przez Unię 3 proc. prowadzą politykę dbania o dobrobyt przyszłych pokoleń? Czy lepiej wydać pieniądze na pieluchy ("becikowe"), czy na edukację? Czy lepiej kupić samoloty i armaty, czy może komputery i odczynniki dla laboratoriów? Phelps odpowiedziałby jednoznacznie: edukacja i nauka. Dzięki temu lepsza będzie przyszłość kolejnych pokoleń, to zapewni możliwości rozwoju młodym ludziom w kraju.

Czy zmieniające się w Polsce w ciągu ostatnich 16 lat średnio co 1,5 roku rządy są w stanie myśleć o perspektywie dalszej niż kolejne wybory? Ekonomiści wciąż alarmują: marnujemy dobrą obecną koniunkturę gospodarczą, przejadamy to, co mogłoby zapewnić rozwój przyszłych pokoleń!

Idee Phelpsa wpłynęły na politykę makroekonomiczną wielu krajów świata. Czy nasz rząd zechce się z nimi chociażby zapoznać?

fot. Anna Węglewska

Dr Krzysztof Piech

Szkoła Główna Handlowa

Katedra Polityki Gospodarczej

prezes Instytutu Wiedzy i Innowacji

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Nowości dla przedsiębiorców w aplikacji PeoPay
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy