Wczorajsza sesja nie była chyba zbyt szczęśliwa dla posiadaczy akcji. Indeks WIG wprawdzie wzrósł, lecz notowania ciągłe (a zwłaszcza ich koniec) pokazały dobitnie, że na parkiecie króluje bessa. Trudno obecnie znaleźć jakieś pozytywne elementy rynku, które mogłyby zachęcić do zajmowania długich pozycji. Polska giełda, podobnie zresztą jak i reszta świata, uzależniona jest od wydarzeń w Stanach Zjednoczonych. Ogłoszone wczoraj wrześniowe dane CPI wyniosły 0,5%, co jest wartością wyraźnie przekraczającą oczekiwania tamtejszego rynku i zwiększającą obawy przed kolejnym zacieśnieniem polityki pieniężnej przez Fed. Wall Street zareagowała tak, jak można się było tego spodziewać: spadek Dow Jonesa o ponad 400 punktów w kilkanaście minut po otwarciu nie może nastrajać optymistycznie. Widać wyraźnie, że rynek jest niezwykle wyczulony na negatywne informacje i nawet pozornie mało znaczący impuls może spowodować gwałtowną wyprzedaż.Nasza gospodarka, w odróżnieniu od amerykańskiej, nie jest w olimpijskiej formie. Potencjalne kłopoty z przyszłorocznym budżetem zostały już w mediach omówione. Nasz kraj cierpi na polityczną niestabilność, co widać na przykładzie walki o przywództwo w AWS, czekają nas być może przedterminowe wybory parlamentarne. Niektórzy eksperci przestrzegają przed możliwością wystąpienia kryzysu walutowego. Takie nagromadzenie negatywów sprawia, że inwestowanie na giełdzie stało się zajęciem szalenie ryzykownym. Wydaje się, że w ciągu najbliższych dwóch, trzech tygodni wzrosty na GPW są bardzo mało prawdopodobne.