Umacnianie się złotego ma wiele skutków makro- oraz mikroekonomicznych. Jest również ważne dla inwestorów zagranicznych kupujących nasze papiery wartościowe.
Niestety, nie ma najmniejszego znaczenia dla rodzimych inwestorów działających na rynku kapitałowym. Na Warszawskiej Giełdzie Towarowej oraz na Giełdzie Papierów Wartościowych notowane są kontrakty na dolara oraz na euro. Na pierwszej z nich dzienny obrót kontraktami wynosi kilkadziesiąt sztuk dziennie. Na drugiej średni dzienny obrót nie przekracza 10 kontraktów (częste są sesje bez obrotu). Ten stan trwa już bardzo długo ? kontrakty walutowe zostały wprowadzone do obrotu w 1998 roku. Dlaczego mimo ogromnego sukcesu kontraktów na indeks WIG20 ten segment stoi w miejscu? W przypadku WGT podkreśla się brak nadzoru KPWiG oraz swego rodzaju stanie na uboczu ?rynku kapitałowego?. W przypadku GPW przyczyny są pozornie nie znane ? wychodzi na to, że inwestorzy nie są zainteresowani tymi kontraktami. Czasem zwraca się uwagę na konieczność płacenia podatku od transakcji kontraktami walutowymi. W porządku, zgodzę się, że jest to pewien czynnik zwalniający rozwój tego segmentu. Chcę zwrócić uwagę, że od początku listopada kontrakty na dolara spadły z poziomu 4,68 do 4,26 zł ? ?marne kilkadziesiąt groszy? powoduje, że można było zarobić na krótkiej pozycji w jednym kontrakcie 4200 zł, przy depozycie około 1800 zł. Sami Państwo odpowiedzcie sobie na pytanie, czy przy takim zarobku można uwzględnić konieczność płacenia podatku (żeby było jasne ? trendy tego rzędu na rynku dolar/złoty czy euro/złoty nie są niczym wyjątkowym). Dlaczego więc na GPW brakuje chętnych do zawarcia takich transakcji? Odpowiedź na to pytanie rozjaśnia się, jeśli próbuje się kupić lub sprzedać kontrakty dolarowe. Wówczas słyszymy, że albo biuro nie ma stosownego zezwolenia KPWiG, albo jeśli ma takie zezwolenie, to nie ma odpowiednich zmian w regulaminie, bo jest ?zbyt małe zainteresowanie i nie warto tego robić? (mowa o biurach popularnych wśród inwestorów). Trudno się dziwić marazmowi biur maklerskich ? właściwie to typowa ich cecha. Brokerzy jako pierwsi nie zauważają szans związanych z nowym rynkiem, tak było choćby z kontraktami na WIG20 ? stawianie barier i nieufność wobec nowego instrumentu. Dopiero aktywność indywidualnych inwestorów to zmieniła. Problemem jednak jest tutaj konieczność uzyskania osobnego zezwolenia i następnie uwzględnienia odpowiednich zmian w regulaminie. Mamy więc instrument, z którego nie da się korzystać, czyli wirtualny kontrakt.