W minionym tygodniu rynek starał się jak mógł, aby wprowadzić nieco ożywieniai wywołać choć niewielki wzrost. Już wydawało się, że jest to realne i będziemy mieli tydzień względnieoptymistyczny. Niestety, po wynikach podanych przez kolejne firmy technologiczne w USA, nadzieje wzięły w łeb.

Patrząc na rynek, trudno nie być pesymistą. Najlepiej stan rynku oddaje chyba reakcja na ogłoszony stopień realizacji deficytu budżetowego po pierwszym miesiącu. Moim zdaniem, nie ma on większego znaczenia, należało się tego spodziewać (może nie konkretnej liczby, ale tej skali), a w ubiegłych latach zdarzało się, że sięgał podobnych wielkości (dwa lata temu blisko 20%). Krótko mówiąc, niewiele trzeba, aby na rynku wywołać panikę. Z czego się to wzięło? Moim zdaniem, bardziej ze wzrostu w tym tygodniu, który był nieco na siłę i raczej na zasadzie ?bo Nasdaq wzrośnie? niż w oparciu o konkretne argumenty. Tym tłumaczyłbym tak nerwową reakcję na wyniki kilku głównych firm technologicznych w Stanach i przytoczone wyniki deficytu w Polsce.Argumentów dla pesymistów nie brakuje. Kilka dni temu jeden z moich znajomych powiedział, że jesteśmy ostatnio mocno nieuprzejmi, bo przysyłamy im kolejne analizy wskazujące na obniżanie prognoz i gorszą sytuację w spółkach. Rzeczywiście, jakby tak z lotu ptaka szybko dokonać analizy tego, co dzieje się w poszczególnych spółkach i branżach, nie nastraja to optymistycznie. Bo i o bankach nietrudno powiedzieć, że przewartościowane, szczególnie w świetle wypowiedzi kolejnych członków RPP wskazujących na niewielką szansę poważnej obniżki stóp w najbliższym czasie. Niby z punktu widzenia wycen miesiąc w tę czy w tamtą nie ma wielkiego znaczenia, jednak im później będzie obniżka, tym poważniejsze ryzyko słabych wyników banków w I i II kwartale. Marże bowiem wyraźnie spadają, a wysokie stopy ograniczają wzrost akcji kredytowej, nie dając większego wolumenu. Do tego może jeszcze dojść wyższy poziom kredytów nieregularnych ze względu na wolniejszy rozwój gospodarczy. Surowce ? przy wolniejszym tempie wzrostu gospodarki amerykańskiej trudno zakładać dobry rok dla miedzi (KGHM) czy tak wysokie jak w ubiegłym roku marże rafineryjne (PKN). Ostatni cykl spotkań ze spółkami IT pokazał, że na jakąś gwałtowną poprawę sytuacji na polskim rynku informatycznym nie ma co liczyć, zatem podstaw fundamentalnych do wzrostu IT na razie nie ma. Oczywiście, może się to stać na zasadzie naśladowania Nasdaq, ale chyba przerabialiśmy już ten temat wiele razy i coraz mniej z nas w to wierzy. Przydałyby się solidniejsze podstawy. Nad TP SA wiszą chmury w postaci emisji w czerwcu oraz zasadniczego pytania o zachowanie France Telecom (rezerwy itd.), a nad innymi spółkami telekomunikacyjnymi ogólna słaba światowa kondycja tych firm. Czkawką odbija się cały czas na wycenach telekomów oferta Orange. Zatem po krótkim przejrzeniu czterech głównych sektorów światła nie widać. Być może trochę lepiej jest w średniej wielkości spółkach przemysłowych i usługowych, ale to i tak pod warunkiem polepszenia kondycji makro.Tyle narzekania. Czy rzeczywiście jest aż tak źle? Ile z tego jest już w cenach, które specjalnie nas ostatnio nie rozpieszczały? Warto na te rozważania powyżej spojrzeć krytycznie, bo w końcu narzekania analityków nie przesądzają o spadkach. Co więcej, jeśli już tylko narzekamy...Wydaje mi się, że w tej chwili najwięcej zależy tak naprawdę od makroekonomii, a w dużym uproszczeniu ? od decyzji RPP. Tu możemy przyjąć dwa podejścia. Logiczne ? inflacja spada i to zasadniczo, poprawiło się znacząco saldo rachunku płatniczego, stopy realne są absurdalnie wysokie itp. Wniosek ? RPP obniży stopy w lutym o 200 punktów. Emocjonalne ? jak się poczyta wypowiedzi członków RPP, to wydaje się, że w ogóle najlepiej byłoby podwyższyć stopy ze względu na ogromny napływ na rynek pieniądza z rekompensat, odszkodowań wojennych itp. I bądź tu mądry, biedny człowieku. Jak oni postąpią?A od tego zależy naprawdę bardzo dużo. Odsuwanie obniżki bądź jej niewielka skala grozi tym, że negatywne tendencje w gospodarce utrzymają się ? wzrost gospodarczy pozostanie w pierwszym półroczu na poziomie około 2% lub poniżej, nie będzie pobudzenia popytu inwestycyjnego (inwestycje w ubiegłym roku to prawdziwa tragedia) i co za tym idzie większej akcji kredytowej w bankach, coraz wyraźniejsza konkurencja zaś będzie wpływała dodatkowo na obniżanie się marż, i to nie tylko w bankach (te dodatkowo są wtedy narażone ze względu na jakość portfela kredytowego). Znaczna obniżka w tej chwili jest w stanie oddalić te obawy i przywrócić wiarę rynku w poprawę sytuacji gospodarczej w drugim półroczu.Zatem czekajmy do końca lutego, licząc na logikę. Historycznie bowiem była to chyba lepsza metoda przewidywania zachowania RPP niż słuchanie wypowiedzi poszczególnych jej członków. Biorąc zaś pod uwagę powszechnie panujący pesymizm i poziomy cen, na zdecydowaną obniżkę warto poczekać... N