Jeśli któryś z inwestorów koncentrował się w tym tygodniu jedynie na wykresach giełdowych indeksów i nie śledził przy tym serwisów informacyjnych, to wybierając się na weekend, mógłby mieć wątpliwości, czy czasami USA nie rozpoczęły w ostatnich dniach inwazji na Iran. Pytanie trochę z kategorii abstrakcyjnych, ale zasadne, jeśli porównać historyczne tygodniowe procentowe zmiany amerykańskich indeksów. Indeks S&P500 zyskał w ostatnim tygodniu aż 3,5 proc., a jak wyjątkowy to wynik - niech świadczy fakt, że jest to osiągnięcie najlepsze od marca 2003 roku. Pytanie o wojnę wiąże się z tym, że właśnie wtedy impulsem do tak dużego wzrostu było rozpoczęcie kampanii w Iraku.
Podobne nastroje
Analogiczne do tamtego okresu zachowanie amerykańskich indeksów nie było w ostatnim tygodniu bezpodstawne, ale bynajmniej nie wynika z jakichkolwiek publikacji danych makro czy informacji z giełdowych spółek. Starsi inwestorzy powinni pamiętać, że podczas inwazji na Irak analizę fundamentów spółek zastąpiła analiza wydarzeń geopolitycznych, których skutków nikt nie potrafił przewidzieć. Niepewność jest dla giełdy zawsze najgorsza i indeksy zaczęły rosnąć dopiero, gdy USA faktycznie zaatakowały Irak. Rozpoczęta w marcu operacja nosiła wdzięczną nazwę "Szok i Przerażenie". Przypominam o tym dlatego, że niemal dokładnie tak samo należało wtedy nazywać nastroje panujące na giełdowych parkietach.
Okazuje się, że po czterech latach (znowu w marcu) sytuacja się powtórzyła i nie miało tutaj żadnego znaczenia, że ówczesne rekordowe tygodniowe wzrosty miały miejsce przy samym dnie trzyletniej bessy, a z kolei zeszłotygodniowy rajd podniósł indeksy (na całym świecie) w pobliże szczytów czteroletniej hossy. W obu przypadkach kluczowe było to, że nastroje inwestorów najlepiej oddawało stwierdzenie - szok i przerażenie. Trzeba w tym miejscu przypomnieć, że na giełdzie sprawdza się zasada, że im większy pesymizm wśród inwestorów, tym łatwiej o wywołanie wzrostów. W uproszczeniu można powiedzieć, że jeśli dominują fatalne nastroje, to oznacza to, że "większość" przestraszonych inwestorów akcji się już pozbyła, a złe informacje w dużej mierze są zdyskontowane. O pozytywne niespodzianki inicjujące wzrosty w takiej atmosferze zdecydowanie łatwiej. Indeksy rosną wtedy po przysłowiowej ścianie strachu.
"Szok i Przerażenie"