Zwycięstwo Polski i Ukra-iny w wyścigu o organizację mistrzostw Europy w piłce nożnej w 2012 roku wywołało w kraju wielką radość. Decyzja UEFA została zinterpretowana jako wielkie zwycięstwo i sukces Polski. Politycy wszystkich maści zgodnie wyrazili poparcie dla realizacji tego projektu.
W komentarzach przeważa przekonanie, że organizacja Euro 2012 przyniesie znaczne korzyści ekonomiczne. Mówi się, że organizacja turnieju stanie się kołem zamachowym gospodarki, przywołując szacunki, mówiące, że dzięki organizacji tak dużej imprezy sportowej wzrost gospodarczy może przyspieszyć o 1 punkt procentowy rocznie.
Euro 2012 to na pewno ogromna szansa na poprawę infrastruktury i doskonały sposób na promocję Polski na świecie. Prawdziwym kołem zamachowym gospodarki jest jednak integracja z Unią Europejską i tak zwana unijna perspektywa finansowa, która daje Polsce blisko 70 mld euro w latach 2007-2013.
Z takiego punktu widzenia przyznanie Polsce prawa do organizacji Euro 2012 stanowi tylko czynnik mobilizujący, ale o ogromnej sile. Chociaż modernizacja infrastruktury transportowej i tak byłaby realizowana w ramach wykorzystania środków z UE, to organizacja Euro działa na urzędników, jak bat i stanowi przymus podejmowania szybkich i dobrych decyzji. Powstaje jednak pytanie, czy odpowiednie instytucje krajowe będą rzeczywiście potrafiły się odpowiednio zmobilizować i wszystko na czas przygotować.
Do rozpoczęcia mistrzostw pozostało około 1800 dni, a do wybudowania jest w minimalistycznej wersji około 600 km autostrad. Oznacza to konieczność realizacji 330 metrów autostrady dziennie. Nie wspominając o kilku stadionach, modernizacji linii kolejowych itd. Czy naszą administrację stać na to, aby się na tyle zmobilizować? Negatywna odpowiedź na to pytanie oznaczałaby kompromitację naszego kraju. Wiązałoby się to na pewno z poważnymi kosztami gospodarczymi, choć trudno je w tej chwili przeliczyć na konkretne kwoty. Dlatego cieszmy się z zaufania, jakim obdarzyła nas UEFA i korzyści ekonomicznych, jakie nam to może przynieść, ale pamiętajmy, że na razie niczego nie osiągnęliśmy, a do wygrania jest tyle samo, co do stracenia.