O polskim długu pisać coraz trudniej. Ceny pozostają bez większych zmian od szeregu miesięcy, a Ministerstwo Finansów ogranicza wciąż podaż, choć to akurat dziwić nie może. Wczoraj poinformowano, że deficyt budżetu na koniec maja wyniesie nie więcej niż 15 proc. całorocznego planu. Tak dobrze jeszcze nie było, zrozumiałym więc jest, że dużych emisji w najbliższym czasie nie będzie. Wczoraj MF zaoferowało inwestorom bony skarbowe o wartości nominalnej zaledwie 500 mln zł, czyli połowę tego co zwykle. Popyt z kolei okazał się być wyjątkowo spory (blisko
2 mld zł), co w rezultacie przełożyło się na bardzo niską rentowność (4,39 proc.), czyli 10 punktów bazowych niżej niż podczas poprzedniego przetargu. To pokazuje, jak inwestorzy gotowi są przepłacać za papiery z krótkiego końca krzywej, tylko ze względu na ich niedostatek. Na koniec sesji rentowność dwuletnich papierów OK0709 wyniosła 4,7 proc., pięcioletnich PS0412 - 5,16 proc., a 10-letnich DS1017 - 5,30 proc. Na rynkach bazowych podobnie. Od kilku tygodni rentowność długu rośnie w przyspieszonym tempie i nie widać oznak końca tego trendu. Oczekiwania inflacyjne wciąż przecież rosną.