Do tej pory było łatwo - boom na kredyty hipoteczne powodował, że bankom dość łatwo było zwiększać przychody i zyski. Teraz jednak sytuacja na rynku mieszkaniowym się pogorszyła, na znaczące powiększenie portfela takich pożyczek trudno liczyć. Więc banki zaczynają szukać innych sposobów na zaspokojenie apetytów akcjonariuszy, przyzwyczajonych do dużych zysków.
W tej chwili najczęściej stosowanym sposobem jest rozwój pożyczek gotówkowych. Wszędzie w mediach pełno jest reklam lekkich, łatwych i przyjemnych kredycików na spełnienie mniejszych lub większych marzeń członków rodziny. Dla banków jest to jeszcze lepszy interes niż kredyty hipoteczne, bo daje większe marże. Ale biorą na siebie większe ryzyko. Bo łatwiej jest pożegnać się z kupionym za pieniądze z banku pianinem niż z mieszkaniem.
Nowym pomysłem banków jest odwrócona hipoteka. Na Zachodzie jest sporo ludzi, którzy zdecydowali się oddać swój dom za rentę. Biorąc pod uwagę informacje o tej pożyczce, to mógłby być złoty interes dla banków - za kwotę, równą 60 proc. wartości nieruchomości, przejmowałyby mieszkania. Na dodatek - nieruchomości mają zwykle tendencję do tego, by drożeć.
Jednak zwykle nie znaczy zawsze. Ciekawi mnie, co banki robiłyby z tymi nieruchomościami, które byłyby już ich, ale których nie mogłyby sprzedać. I jak byłyby one wyceniane. Bo taki portfel kilkuset czy kilku tysięcy mieszkań w czasach kryzysu na rynku nieruchomości mógłby stać się dla banku kamieniem u szyi. Takim samym, jakim dla niektórych zachodnich instytucji finansowych stały się ostatnio operacje związane z kredytami hipotecznymi.