Czy kryzys na rynkach finansowych będzie groźny dla zwykłych zjadaczy chleba?

Wydłużenie terminów zapłaty będzie dla dostawców towarów i usług szczególnie trudne

Aktualizacja: 27.02.2017 20:29 Publikacja: 24.04.2008 01:29

Dyskusja nad rozprzestrzenianiem się i objawami kryzysu na rynkach finansowych trwa już od dość dawna. Dosyć łatwo tu o konsensus, że aktualne perturbacje są wyraźnie inne od notowanych niegdyś, kiedy to wszelkie zagrożenia udawało się zidentyfikować, szybko określić potencjalne straty i podjąć stosowne kroki zabezpieczające. Trudno natomiast odgadnąć, jakim kanałem problemy rynków finansowych mogą przenosić się na świat tzw. gospodarki realnej. Brak owego łącznika i rozdzielność dwóch światów przypominają nieco dawne żarty Rosjan dotyczące definicji słowa "pieriestrojka". Przyrównywano ją do lasu, gdzie na górze nieźle szumi, natomiast na dole panuje błoga i niezmienna cisza przerywana jedynie rzadkimi przypadkami upadku dużej szychy...

Problemy przenosić się będą przez tzw. kanał płynnościowy. Nie ulega wątpliwości, że płynność w obecnym czasie nie jest już na rynku finansowym tak oczywista, jak choćby jeszcze rok temu. W dodatku za płynność płaci się dużo więcej - głównie ze względu na wzrost marż podnoszonych w sytuacji wzrostu poziomu ryzyka.

W konsekwencji odbiorcy towarów czy usług nie mogą już liczyć, że zawsze będą mogli posiłkować się szybką pożyczką, gdyby zabrakło im środków własnych na uregulowanie kolejno zapadających należności. W efekcie istotnie może wzrosnąć udział faktur regulowanych wyraźnie po terminie płatności. Wzrasta też prawdopodobieństwo spiętrzenia owych problemów do poziomu bankructwa firmy włącznie. Nie jest tajemnicą, że w ostatnich latach sporo firm - mimo poważnych problemów - mogło przedłużać okres działalności, bo zawsze znajdował się oferent gotów dostarczyć dodatkowe środki w postaci kredytów. Teraz podobnych ofert będzie zdecydowanie mniej, a przypadków zakończenia działalności firm więcej.

Prawdopodobnie problemy z pozyskiwaniem środków spowodują, że odbiorcy towarów i usług będą żądali znaczącego przedłużenia terminów zapłaty. W części branż natomiast, gdzie typowe do tej pory było płacenie w terminie dostawy - coraz częściej pojawiać się będzie zapytanie o kredyt kupiecki.

Wydłużenie terminów zapłaty będzie dla dostawców towarów i usług szczególnie trudne. Wszak w sytuacji spadku dostępności środków na rynku (i jednocześnie wzrostu ich ceny) będą musieli zdobyć ich więcej, by móc w szerszej skali kredytować swoich odbiorców.

W sytuacji wzrostu ryzyka (wzrostu prawdopodobieństwa nieotrzymania zapłaty za dostarczone towary i usługi) - przy jednoczesnym wydłużeniu terminu kredytu kupieckiego - szczególnej wagi nabiorą zagadnienia związane z zarządzaniem należnościami. Ostatnie lata przyzwyczaiły nas, że typowe w sektorze przedsiębiorstw jest osiąganie rentowności obrotu netto na poziomie 5 proc. W takiej sytuacji potencjalne straty związane z brakiem zapłaty za 0,5 proc. wystawionych faktur (tylko tyle, bo mówimy o okresie dosyć dobrej koniunktury) obniżają potencjalny zysk netto o jakieś 10 proc. W sytuacji oczekiwanego spowolnienia światowej gospodarki (niosącego ze sobą tak spadek rentowności obrotu netto firm do jakichś 2-3 proc., jak i wzrost udziału faktur, za które nie zostanie dokonana zapłata do 1 proc.) wpływ braku zapłaty na potencjalny zysk netto może zwiększyć się do nawet 50 proc.

Dyskutując nad oczekiwanym spowolnieniem światowej gospodarki warto rozpatrywać je w dwóch aspektach. Po pierwsze, zbyt często podawane tu średnie tempo rozwoju utożsamiamy z tempem wzrostu biznesu wszystkich podmiotów gospodarczych. Tymczasem część z nich rozwija się lepiej, natomiast część zdecydowanie gorzej. W okresie spowolnienia udział firm istotnie ograniczających skalę działalności i przeżywających w związku z tym poważniejsze problemy finansowe jest zdecydowanie wyższy niż w latach dobrej koniunktury. To może zaś powodować wzrost problemów z regulowaniem należności. Po drugie, spowolnienie gospodarcze utożsamiane jest głównie ze spadkiem poziomu zamówień. Tymczasem dolegliwość z tym związana jest niewielka w porównaniu z sytuacją, kiedy poniesiono nakłady na pozyskanie odbiorcy, wyprodukowano i dostarczono towar, a płatność za dostawę nie miała miejsca.

Jeśli firmy w związku ze spowolnieniem gospodarki światowej zaczną ponosić spore dodatkowe koszty, mogą zniechęcone wzrostem ryzyka wycofać się z dostaw na niektóre rynki. Spadek produkcji z pewnością nie wpłynie pozytywnie na poziom zatrudnienia, wielkość premii czy tempo wzrostu wynagrodzeń pracowników. Pozostaje mieć nadzieję, że przedsiębiorstwa już dawno postanowiły przerzucić opisywane wyżej ryzyko nieotrzymania zapłaty na wyspecjalizowanych ubezpieczycieli.

Prezes Kuke

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy