Polskie powroty. Brytyjskie problemy

Napływ Polaków na Wyspy osłabł, a lada moment należałoby się spodziewać fali powrotów

Aktualizacja: 27.02.2017 17:03 Publikacja: 30.04.2008 01:35

Wielka Brytania ma duże kłopoty gospodarcze. Jest zaliczana do najbardziej zagrożonych recesją krajów europejskich. Kryzys na rynku nieruchomości wydaje się przyjmować rozmiary analogiczne do tych zza oceanu. A słabość brytyjskiego funta martwi już nie tylko tamtejszych importerów, ale również całą zarobkową imigrację, w tym licznych tam Polaków. Polscy pracownicy stali się kolejnym powodem do obaw związanych z gospodarką.

Wyspy są obecnie znacznie mniej atrakcyjnym celem wyjazdów zarobkowych naszych rodaków. Rynek pracy w Polsce, który kilka lat wcześniej wypychał dużą część młodych ludzi na emigrację zarobkową, obecnie (w wielu zawodach) jest miejscem dyktatu pracowników wobec pracodawców. Efekt tego zjawiska wydaje się oczywisty - gwałtowny wzrost wynagrodzeń w branżach, gdzie najbardziej brakuje rąk do pracy. Brakuje, ponieważ duża liczba pracowników znalazła się za granicą. W szczególności chodzi o budownictwo. Ten obraz należy jeszcze uzupełnić dramatycznym spadkiem wartości funta brytyjskiego w stosunku do złotego i dużymi kłopotami społecznymi związanymi z długotrwałą rozłąką rodzin emigrantów zarobkowych. Nic więc dziwnego, że napływ Polaków na Wyspy osłabł, a lada moment należałoby się spodziewać fali powrotów.

Polska powinna przygotować się na taką ewentualność. Brytyjczycy już zastanawiają się, jak masowy powrót naszych zarobkowych emigrantów wpłynie na ich gospodarkę. Zgodnie z danymi statystycznymi WRS (Worker Registration Scheme), w ostatnich czterech latach zarejestrowało się ponad pół miliona polskich pracowników w Wielkiej Brytanii, przy czym szczyt przypadł na rok 2006. Stanowi to zaledwie około 1,3 proc. ludności tego kraju w wieku produkcyjnym. Ale w tym czasie Polacy stanowili 2/3 nowych emigrantów zarobkowych. Co więcej, polscy pracownicy stanowili około 7 proc. siły roboczej w rolnictwie i 3 proc. w przemyśle. Wycofywanie się naszych rodaków z pracy w brytyjskim rolnictwie może być dosyć kłopotliwe dla farmerów. Podaje się w dużą wątpliwość, aby inni imigranci z nowych krajów Unii (myśli się szczególnie o Bułgarach i Rumunach) byli w stanie zapełnić potencjalną lukę powstałą w wyniku polskich powrotów. Wówczas ceny produkcji żywności i ceny samej żywności musiałyby znacząco wzrosnąć. A i tak nie są wcale niskie.

Brytyjczycy zwracają uwagę na jeden bardzo ciekawy aspekt polskiej emigracji zarobkowej. Zauważyli prawidłowość, że wielu naszych rodaków podejmowało pracę na stanowiskach wymagających kwalifikacji niższych od tych przez nich posiadanych. Dzięki temu podnosiła się wydajność pracy w danych sektorach. Wycofanie się takich pracowników może oznaczać spadek wydajności pracy. To jeszcze pogłębiłoby problemy brytyjskiej gospodarki.

Obecnie, gdy Wielka Brytania wchodzi w okres wyraźnego przyhamowania wzrostu gospodarczego, zwolnienie przez Polaków dziesiątek tysięcy miejsc pracy mogłoby pomóc w walce z bezrobociem. Ale z drugiej strony, trudno oczekiwać akceptacji przez rodzimych pracowników stawek płac otrzymywanych przez naszych rodaków. Oznaczałoby to wzrost pewnych czynników inflacji, czyli dodatkowy kłopot. Problemem może być również brak siły roboczej z krajów zbliżonych kulturowo do Brytyjczyków. Gdy wyjadą Polacy (oczywiście część z nich), nie będzie można ich tak łatwo zastąpić tanią siłą roboczą z innych krajów. Unia Europejska już nie rozszerzy się w najbliższym czasie, a Azjaci i Afrykanie nie asymilują się tak szybko i łatwo jak nasi rodacy. Tymczasem Londyn szykuje się do igrzysk olimpijskich w 2012 r. Mimo rozwiniętej infrastruktury zakres koniecznych robót budowlanych jest bardzo duży. Polacy, którzy raz wyjadą - zniechęceni tanim funtem, a zachęceni do pracy w ojczystym kraju bardzo korzystną (dla pracownika) sytuacją na rynku pracy - prawdopodobnie już na Wyspy nie wrócą w celach zarobkowych. Tak więc polskie powroty (jeśli przybiorą masową skalę) mo-gą stać się zmartwieniem

niejednego tamtejszego pracodawcy.

Główny ekonomista Noble Banku

Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy
Gospodarka
„W 2024 r. surowce podrożeją. Zwyżki napędzi ropa”