Dom maklerski X-Trade Brokers, specjalizujący się przede wszystkim w transakcjach na rynku walutowym i towarowym, wybiera się na giełdę. Jednak jeszcze nie w tym roku. -Na GPW chcemy wejść wówczas, kiedy będziemy w stanie przedstawić potencjalnym inwestorom konkretny i pewny plan dalszego rozwoju. Myślę, że realnym terminem jest 2009 rok - tłumaczy Jakub Zabłocki, prezes domu maklerskiego.
A plany rozwoju to przede wszystkim ekspansja zagraniczna. Jutro X-Trade Brokers uruchamia oddział we Włoszech. Ma już zgodę Komisji Nadzoru Finansowego na pojawienie się też na rynku słowackim, a Rumunia i Niemcy to kolejne kraje, do których zamierza wkroczyć - wnioski leżą już w KNF.
- Docelowo chcemy być obecni na rynkach wszystkich europejskich krajów, które liczą ponad 8 mln mieszkańców. Będziemy też myśleć o państwach spoza Europy - zapowiada prezes. Firma już teraz działa na rynkach czeskim i hiszpański, od odpowiednio ponad roku i niecałych dwóch miesięcy. - Może słowo "monopolista" nie jest właściwe, ale rzeczywiście jesteśmy największą firmą na rynku czeskim i nie mamy równych sobie konkurentów - mówi Remigiusz Górski, wiceprezes oddziału w Pradze. - Po roku działalności mamy ponad 1 tys. klientów i możemy cieszyć się przewagą przychodów nad kosztami - dodaje Jakub Zabłocki.
W Hiszpanii sytuacja wygląda mniej kolorowo. Jak przyznaje Alberto Medran, dyrektor oddziału w Madrycie, liczba konkurentów sięga 30. Zapewnia jednak o zaletach, jakie ma X-Trade Brokers, a jakich brakuje innym, np. działalność na miejscu, a nie zdalna.- Wciąż koszty przewyższają przychody, ale to dlatego, że działamy w Madrycie krótko - dodaje i tłumaczy.
Zabłocki nie chce zdradzać szczegółów co do kosztów uruchomienia zagranicznego oddziału. Mówi jedynie, że to kilka milionów złotych. Na razie finansowane jest to z kapitału własnego. A jaka jest przewidywana wielkość emisji? - Duża. Rząd np. 20 mln zł nas nie interesuje - mówi prezes.