Jak zauważył Woody Allen, łatwiej jest wydać dwa dolary, niż zaoszczędzić jednego. Mimo to uważam, że skoro pracuję na rynku kapitałowym i biznesowo jestem zależny od trendów na giełdzie, powinienem oszczędności w ogóle po pierwsze mieć, a po drugie lokować je w instrumenty w znacznie mniejszym stopniu związane z nastrojami na giełdach, a najlepiej w ogóle niezwiązane z takimi nastrojami.
Ja sam staram się w sytuacjach, kiedy mam większy napływ gotówki, a więc szalenie rzadko, zainwestować np. w dobry i coś mówiący obraz. Między innymi wiele lat temu kupiłem „Poranną lekturę" Wojciecha Weissa, po atrakcyjnej cenie, dobrze po tym, jak dwa razy spadła z formalnej licytacji jednego ze znamienitych warszawskich domów aukcyjnych. Do dzisiaj obraz ten wisi na honorowym miejscu w jednym z moich mieszkań, dając do zrozumienia również moim synom, że także czytać warto w każdym miejscu i o każdym czasie. Oszczędzam też bardziej systematycznie, stawiając na lokaty bankowe. Z kolei moi bliscy, mniej zachowawczy „niż ja w podejściu do oszczędzania, nie stronią od starannie dobranych obligacji korporacyjnych, a w ostatnich czasach coraz częściej – akcji.