Bankowcy oddadzą połowę swoich bonusów

Działające w Wielkiej Brytanii instytucje finansowe będą musiały zapłacić 50 procent podatku od premii wyższych niż 25 tysięcy funtów

Publikacja: 10.12.2009 07:35

Brytyjski kanclerz skarbu Alistair Darling

Brytyjski kanclerz skarbu Alistair Darling

Foto: Bloomberg

Wszystkie premie powyżej 25 tys. funtów (około 114 tys. zł), które zostaną wypłacone w brytyjskim sektorze bankowym w ciągu najbliższych pięciu miesięcy, będą obłożone 50-proc. podatkiem – ogłosił w środę brytyjski kanclerz skarbu Alistair Darling.

Posunięcie to wpisuje się w trwającą na Zachodzie kampanię przeciwko praktykom płacowym uznanym za ryzykowne. Jest również próbą zmniejszenia przez rządzącą Partię Pracy dystansu, jaki przed zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi dzieli ją w sondażach od opozycyjnej Partii Konserwatywnej.

Nowa danina przyniesie fiskusowi około 550 mln funtów. Nie zmniejszy to jednak znacząco dziury w brytyjskim budżecie, która w kończącym się w kwietniu roku fiskalnym sięgnie 178 mld funtów, co odpowiada 12,6 proc. PKB.

[srodtytul] Danina wzmocni banki[/srodtytul]

Podatek będzie pobierany nie bezpośrednio od bankowców, lecz od ich pracodawców, z puli środków wyasygnowanych na bonusy. Rząd jest przekonany, że zniechęci to działające na Wyspach instytucje finansowe do wypłacania premii, a poczynione dzięki temu oszczędności pozwolą im wzmocnić bazę kapitałową. – Wciąż istnieją banki, które sądzą, że ich priorytetem jest wypłata bonusów pracownikom, którzy i tak są już dobrze wynagradzani. Powinny się skoncentrować na wzmacnianiu swojej kondycji i zwiększaniu akcji kredytowej – tłumaczył Darling. Jak zauważył, wszystkie brytyjskie banki skorzystały – choćby tylko pośrednio – z rządowego wsparcia. – Jeśli teraz banki chcą wykorzystać zyski na wypłatę dużych bonusów, to jestem zmuszony odebrać im te pieniądze w imieniu podatników – argumentował.

[srodtytul]Podatek nie jest karą[/srodtytul]

Brytyjski sekretarz ds. biznesu Peter Mandelson podkreślił, że podatek nie jest próbą ukarania bankowców. Ma o tym świadczyć m.in. fakt, że zostanie wycofany 5 kwietnia 2010 r., gdy wejdzie w życie podwyżka podatków dla najlepiej zarabiających Brytyjczyków. Stawka od dochodów powyżej 150 tys. funtów wzrośnie wówczas z 40 do 50 proc.

Bankowcy nie wierzą jednak w dobre intencje Londynu. – Decyzja ta jest sygnałem, że rząd będzie arbitralnie podnosił podatki, kiedy tylko zeche. To uderza w wizerunek City jako światowego centrum finansowego – powiedział Shaun Springer, prezes spółki Square Mile Services, która doradza bankom w sprawach płacowych.

[srodtytul]Rząd nie zrujnuje City[/srodtytul]

Brytyjskie Stowarzyszenie Bankowców od dłuższego czasu ostrzega, że próba radykalnego ograniczenia płac w brytyjskim sektorze finansowym podkopie jego międzynarodową konkurencyjność i doprowadzi do odpływu ekspertów za granicę.

Jak zauważył w środę na konferencji w London School of Economics znany inwestor George Soros, także inne próby zaostrzenia regulacji w City niosą ze sobą takie zagrożenie. Wskazał w szczególności na forsowane przez Francję i Niemcy propozycje zwiększenia nadzoru nad funduszami hedgingowymi. Darling zdaje sobie jednak z tego sprawę i wielokrotnie podkreślał, że zachowanie pozycji Londynu w światowych finansach leży w interesie Unii Europejskiej.

Gospodarka światowa
Kakao będzie drożeć jeszcze latami
Materiał Partnera
Zasadność ekonomiczna i techniczna inwestycji samorządów w OZE
Gospodarka światowa
Dlaczego Donald Trump uznał, że podwyżki ceł są magiczną bronią?
Gospodarka światowa
Nie żyje papież Franciszek
Gospodarka światowa
Japońska inflacja trzeci rok z rzędu powyżej celu Banku Japonii
Gospodarka światowa
Turecki bank centralny zaskakuje podwyżką stóp procentowych
Gospodarka światowa
EBC obciął stopy procentowe. Po raz siódmy