Wokół Hildebranda zrobiło się głośno po tym jak w sierpniu jego żona kupiła pół miliona dolarów, a miało to miejsce na trzy tygodnie przed największą od dziesięcioleci interwencją SNB na rynku walutowym. Kashya Hildebrand w połowie sierpnia kupiła za 400 tys. franków 504 tys. dol., aby następnie, po wrześniowych interwencjach SNB w celu osłabienia szwajcarskiej waluty, odkupić franki za 450 tys. dol.
Dochodzenie wewnętrzne przeprowadzone w SNB nie wykazało jakoby prezes dopuścił się jakichś nieprawidłowości. Pani Hildebrand trakcie śledztwa tłumaczyła, że skorzystała z okazji, aby kupić tanio dolary na potrzeby prowadzonej przez nią galerii, a nie z myślą o ich późniejszym odsprzedaniu
Jeszcze w czwartek prezes szwajcarskiego banku centralnego podczas konferencji prasowej zapewniał, że nie ma zamiaru rezygnować ze stanowiska, gdyż nie wykorzystał swojej pozycji przy transakcjach przeprowadzonych przez jego żonę na rynku walutowym.
Uważał, że zachował się nie tylko zgodnie z obowiązującymi w SNB zasadami, ale także „w sposób właściwy". Oświadczył, że nie złamał prawa, ale rozumie, że opinia publiczna może mieć w tej kwestii pytania.